-Na kogo czekasz?- Usłyszała jego głos, kiedy już podszedł na tyle blisko, że nie miała szans na żadną ucieczkę, czy coś w tym rodzaju.
-Na przyjaciółkę- Mruknęła i odruchowo spojrzała na zegarek.- Tylko nie wiem ile czasu można siedzieć w łazience- Dodała po chwili.
-I będziesz tak tutaj stała?
-A, co mam lepszego do roboty?- Spojrzała na niego dziwnie.- Monika ma klucz do mieszkania…
-Zważywszy na to, że robi się coraz chłodniej to zapraszam do siebie na herbatę- Zaproponował, a ona myślała, że się przesłyszała.
-Słucham?
-No…Zapraszam na herbatę. Chyba nie ma w tym nic złego, nie?
-No w sumie to nie…Ale nawet mnie nie znasz- Zaczęła patrząc na niego uważnie.
-Wiem już na tyle dużo, żeby cię zaprosić. Wiem, że wydzierasz się na każdego kogo spotkasz na ulicy i, że chyba nie znasz się na siatkówce i wiem, że z zawstydzenia się rumienisz- Powiedział z uśmiechem.
-Dobra już dobra…Pójdę do ciebie na tą herbatkę, bo faktycznie trochę zmarzłam.
-I o taką odpowiedź mi chodziło od początku.
-A oto i moje królestwo- Powiedział, gdy otworzył drzwi. Dziewczyna niepewnym krokiem przekroczyła próg mieszkania i od razu zmrużyła oczy. Odwróciła się przez ramię i spojrzała na Piotrka, który stał z dość zakłopotaną miną.- No…- Zaczął, gdy napotkał jej spojrzenie- Wiesz, nie spodziewałem się gości, stąd ten mały bałagan. Ale wiesz, w sumie to mieszkam z Mateuszem i tak jakoś zapomniał posprzątać- Usprawiedliwiał się.
-Z Mateuszem?- Zaciekawiła się.- Tym z twojej drużyny, tak?
-Dokładnie tak- Powiedział, a Ola odnotowała w myślach, żeby przekazać przyjaciółce, że Mateusz jest strasznym bałaganiarzem.- Herbaty?- Zaproponował.
-No tak…W końcu po to tutaj przyszłam- Mruknęła dziewczyna wyciągając swój telefon z kieszeni, ale nikt nie próbował się z nią skontaktować.
-Rozgość się w salonie, a ja zaraz przyjdę- Oznajmił i zniknął w kuchni, a Ola z niepewną miną weszła do salonu, w którym walały się jakieś puste butelki po wodzie, przepocone koszulki i para skarpetek. Skrzywiła się nieznacznie i usiadła na kanapie rozglądając się po pomieszczeniu. W jej głowie kłębiło się mnóstwo myśli między innymi takich po, co ją tutaj zaprosił. Na herbatę- Powiedział cichy głos w jej głowie. No w sumie to tak…- Jestem!- Podskoczyła, gdy usłyszała głos Piotrka. Postawił na stoliku dwa kubki z gorącą herbatą i usiadł obok niej. Ola od razu wzięła kubek do ręki i upiła łyk, po którym od razu zrobiło się jej cieplej.
-Dzięki- Uśmiechnęła się lekko.
-Nie ma, za co- Odpowiedział.- To tylko herbata. I przepraszam też za ten bałagan tutaj!- Rzucił i wstał pospiesznie. Chwycił butelki i zaniósł je do kosza, a koszulki jak się zorientowała do łazienki.- Skarpetki są Mateusza, wiec wybacz, ale nie będę ich tykał- Mówiąc to wzdrygnął się ostentacyjnie, a dziewczyna zaśmiała się lekko. Zapadła dość krępująca cisza, no bo niby o czym mieli rozmawiać?- Powiesz mi coś o sobie?- Zagadnął chłopak.
-Hym…- Zaczęła.- Właśnie zaczynam drugi rok studiów. Fotografii- Dodała pospiesznie widząc jego ciekawską minę.- Dopiero od dwóch lat mieszkam w Rzeszowie, a teraz ściągnęłam tutaj Monikę. Zresztą ona sama chciała tutaj studiować.
-Jest młodsza od ciebie?
-No tak, o rok- Powiedziała.- Ale nie wiem, co mam ci jeszcze powiedzieć. Może teraz twoja kolej?
-Więc jak już wiesz, jestem siatkarzem- Oznajmił, a dziewczyna parsknęła śmiechem.- Dopiero od niedawna mieszkam w Rzeszowie, bo poprzednio grałem w Częstochowie- Mówił, a ona uważnie słuchała.- No i w sumie…Też nie wiem, co ci jeszcze powiedzieć- Mruknął uśmiechając się. Dziewczyna odwzajemniła gest.- Jak ty w ogóle masz na imię? Bo tak rozmawiamy, a nie wiem tej podstawowej rzeczy.
-Ola- Odpowiedziała i przystawiła sobie kubek do ust, w tym samym momencie wyciągając telefon z kieszeni.
-Ola? Bardzo ładnie…To tak jak moja…- Zaczął, ale nie skończył, bo Ola właśnie wypluła herbatę, którą miała w buzi po odczytaniu wiadomości od Moniki.
-Przepraszam, ale ja już pójdę!- Zerwała się ze swojego miejsca.- Dzięki za herbatę i za gościnę! Cześć!- Rzuciła szybko i wybiegła z jego mieszkania jakby, co najmniej się paliło.
Kilka chwil wcześniej.
-Jak to zamknięci?!- Zapytał się mocno zdezorientowany tym, co usłyszał od blondynki.
-No…- Zastanowiła się chwilę Monika.- Normalnie. Sądzę, że kluczem, choć pewności nie mam, bo być może był to czyjś paznokieć.
-A da się zamykać zamek paznokciem?- Zamyślił się nad tą kwestią całkiem poważnie, ale zauważając, że jego nowa znajoma wygląda tak, jakby śmiała się z niego, w końcu załapał dowcip.- Ach, to był taki żart?
-W sumie to nie wiem. Może ktoś potrafi otwierać i zamykać drzwi paznokciem- Odpowiedziała wciąż rozbawiona dziewczyna, ale widząc spojrzenie Mateusza spoczywające na jej całkiem pokaźnych szponach stanowczo oznajmiła:- Ale ja NIE!
-To w takim razie hm…Może pukajmy w drzwi i krzyczmy? Jest szansa, że ktoś na usłyszy- Zaproponował chłopak, a ona się zgodziła i po chwili obydwoje na przemian walili pięściami w drzwi, krzycząc „Ratunku! Pali się!” i tym podobne hasła, ale niestety nikt nie przybywał.- Poddaję się. To chyba nie ma sensu.- Stwierdził.- A właściwie jak masz na imię?- Zapytał ni stąd, ni zowąd.- Wydaje mi się, że skądś cię znam. Czy to przypadkiem nie ty wyśpiewywałaś wyznania miłosne na balkonie?- Uśmiechnął się do niej z miną sprytnego dziecka.- Nawet myślałem, że to dla mnie. Imię się zgadzało.
-Phi…Nie pochlebiaj sobie- Spojrzała na niego z udawaną wyniosłością.- A na imię mi Monika.
-To w takim razie, do kogo to śpiewałaś Moniko?- Mateusz był wyjątkowo dociekliwy.
-Do swojego misia, a do kogo by innego. Jest zawsze przy mnie, pozwala mi się przytulać, jest mięciutki i nie chrapie. Taki mężczyzna to skarb!- Zakończyła peany do swojego pluszaka Monika.
-OK., rozumiem. Po co komu facet, jak można mieć pluszowego misia?- Zadał retoryczne pytanie.- Ej masz może komórkę przy sobie? Bo ja swojej nie mam, a może tym sposobem udałoby się nam skontaktować z kimś z zewnątrz. Monika pokiwała twierdząco głową.
-Tak, mam- Wyciągnęła ją z torebki. Dziewczyna z chęcią przedłużyłaby swój pobyt w łazience, gdyż bardzo miło rozmawiało się jej z Mateuszem, więc wpadła na pewien nieco szatański pomysł. Wyłączyła telefon i z udawanym zasmuceniem powiedziała:- Ojej, chyba się rozładowała. No nic, wygląda na to, że będziemy musieli spędzić tutaj noc.
-Kurczę, jeść mi się chce- Jęknął Mateusz.- A tu chyba nie znajdziemy nic, co mogłoby nadawać się do spożycia- Zasmucił się w tak uroczy sposób, że rozczulił Monikę.- Ty się tak nie uśmiechaj. Zobaczysz, umrzemy z głodu, a na pewno ja umrę, nie wytrzymam długo bez jedzenia. Potem ewentualnie będziesz mogła mnie zjeść, jeśli chcesz przetrwać- Łaskawie zezwolił chłopak.
-Myślę, że się obejdzie- Monika próbowała rozwiać jego obawy.- Poza tym mam chyba w torebce jakąś czekoladę- Uśmiechnęła się rezolutnie.
-No, co ty?! Jesteśmy uratowani! Uwielbiam cię!- Ucieszył się Mateusz. Dziewczyna poszukała w torebce słodyczu i gdy go odnalazła, podzieliła czekoladę na kawałki, częstując Mateusza oraz sama się posilając. Czekolada trochę się roztopiła, dlatego też łatwo było się nią ubrudzić. Mateusz uczynił to dość szybko i po chwili na jego ustach pojawiły się ciemnobrązowe plamki. Monika przez chwilę wpatrywała się w jego usta, po raz kolejny popadając w rozczulenie. Chyba ta chwila była zbyt długa, gdyż dziewczyna pod wpływem impulsu dotknęła jego warg. Ten „pocałunek” był bardzo krótki. Monika zaledwie musnęła przez ułamek sekundy jego ust i odsunęła się speszona, spuszczając głowę w dół. Mateusz był zdziwiony spontanicznym zachowaniem dziewczyny. Monika zaczęła natychmiast nerwowo się tłumaczyć:
-Nie powinnam, wiem, przepraszam. Po prostu…Eee…Byłeś ubrudzony czekoladą! I stąd to…Chłopak nadal wpatrywał się w blondynkę z niedowierzaniem, które jednak miało chyba pozytywny wydźwięk, sądząc po wyrazie jego twarzy. Dziewczyna tymczasem sięgnęła po jeszcze jedną kostkę czekolady, a Mateusz niewiele myśląc, odwdzięczył się jaj tym samym, czym wcześniej obdarowała go Monika. Ale pocałunek, który wyszedł z jego inicjatywy, był już znacznie dłuższy, dogłębniejszy, bardziej namiętny. Zachowywał się tak, jakby swoimi ustami chciał dokładnie odrysować w pamięci kształt jej warg, poznać każde wgłębienie na nich, spróbować ich smaku, wyssać każdą kroplę ich barwy. Monika zdziwiona obrotem sprawy na chwilę mu przerwała. Nie odsunęła się od niego, ich twarze w dalszym ciągu znajdowały się w odległości kilku centymetrów od siebie. Czuli i słyszeli własne, przyspieszone oddechy.- Co to było?- Wyszeptała, patrząc w jego bardzo ciemne, prawie czarne oczy. To nie były takie oczy, w które potrafiłaby patrzeć się spokojnie. Zwykle przed spojrzeniem takich oczu starała się uciec. Tym razem jednak chciała w nie patrzeć, chciała się poddać temu szaleństwu.
-Bo ty też byłaś ubrudzona czekoladą…- Powiedział cicho Mateusz.
-Wiesz…- Monika zawiesiła na chwilę głos.- Chyba nadal nie jestem całkiem czysta. – A fantazje mam coraz bardziej brudne- Dodała w myślach. To był dość czytelny sygnał dla Mateusza do dalszych działań. Wtopił się ponownie w jej usta, ona odpłacała się mu tym samym. Przygryzał jej wargi, błądził językiem po jej zębach i podniebieniu, czasem pozwalając mu zetknąć się z jej językiem. Trochę jak zabawa w berka. Czasem sam dawał się złapać. Doprowadzał ją do stanu absolutnej ekstazy, choć tak naprawdę to był póki, co „tylko” długi, namiętny, pocałunek. Mimo to czuła, że staje się coraz bardziej wilgotna, że już nie jest w stanie zapanować nad swoim pożądaniem. A zdrowy rozsądek? Wyłączył się, tak po prostu pstryk pod wpływem jego warg, języka, rąk błądzących po jej plecach. To nieprawda, że tylko mężczyźni myślą swoimi męskimi narządami rozrodczymi. Kobiety też tak czasem mają. I ona właśnie teraz tego doświadcza. W przerwie między pocałunkami Monika zdołała wyjęczeć:- Nie mam samokontroli, więc ty musisz zadecydować, czy to powinno się rozwijać dalej.
-Ja też jej nie mam, ale czy zawsze musimy mieć wszystko pod kontrolą?- Zapytał.- Dajmy się ponieść- Uśmiechnął się, wciąż trzymając ją w swoich ramionach. Dziewczyna swoim spojrzeniem wyraziła niemą zgodę na wszystko, co jej zaproponuje. Chłopak nie czekał długo. Zaczął rozpinać guziki jej bluzki, jednocześnie obdarowując pocałunkami ją szyję i wyłaniający się dekolt. Następnie rzucił część jej ubioru gdzieś w kąt, nie przerywając pieszczot. Był nieprzewidywalny. Dotąd raczej namiętny, niecierpliwy, drażniący się z nią, nagle stał się wyjątkowo czuły. Jego wargi z niespotykaną subtelnością poczęły poznawać jej ciało. Chciał dotknąć nim każdego fragmentu jej skóry. Wkrótce pozbył się z jej piersi stanika. Opuszkami palców pieścił jej twardniejące z podniecenia sutki. Ustami zjeżdżał coraz niżej, pozostawiając na jej brzuchu ślad swoich pocałunków. Gdy dotarł do kości biodrowych, rozpiął guzik jej spodni i zsunął je na podłogę. Na nowo wstąpiło w niego niepohamowane pożądanie. Znów stał się niecierpliwy, jeszcze bardziej niż wcześniej głodny jej ciała. Miał już zamiar zedrzeć z niej koronkowe figi, ale dziewczyna też postanowiła trochę się z nim „zabawić”. Tym razem ona przejęła inicjatywę. Palcami, ustami i językiem poznawała każdą krawędź jego ciała, każdy mięsień, każdą wypukłość czy wgłębienie. Chyba mu się podobało, bo z jego ust wyrwało się kilka westchnień. Następnie dziewczyna odwiązała jego ręcznik, który po chwili usłał na podłogę. Sporo uwagi poświęciła jego udom, pieszcząc każde włókno mięśni. Zawsze jego uda działały na nią szalenie podniecająco. Dosyć przewrotnie zakończyła swoje pieszczoty delikatnym przejechaniem palcem po jego wargach. Miał śliczne, a zarazem bardzo męskie wargi. Nie umiała nazwać ich odcienia, ale wiedziała, że od dziś to będzie jej ulubiony kolor. Następnie złożyła na nich subtelny pocałunek. Jeszcze raz spojrzeli sobie w oczy, uśmiechając się na potwierdzenie, że chcą tego samego. Mateusz pozbył się z ciała Moniki ostatniej części garderoby i po chwili poczuli się nawzajem tak mocno, tak przenikliwie, tak blisko, jak jeszcze nigdy wcześniej. Stali się harmoniczną jednością, poruszającą się w rytmie ich ciał splątanych ze sobą. Mateusz wplątał w swoje ręce włosy Moniki, ona także przejeżdżała dłońmi po jego aktualnie krótko obciętych włosach, przyciskając jego twarz do swojej. Całując go, starała się zagłuszyć swoje jęki. Żadne z nich nie chciało końca, bo zdawali sobie sprawę, że gdy to się zakończy, przyjdzie wstyd, przyjdą wątpliwości, pytania…A teraz żadnych słów nie trzeba. Słowa są zbędne, gdy ludzie stają się połączoną falą pragnienia.
****
Witamy ;*
Za nami już trzeci rozdział naszego opowiadania. Jeśli chodzi o długość, to chyba nasz rekord, mamy nadzieję, że nie zanudziłyśmy Was. Tym razem musiałyśmy sobie poradzić bez szczególnego natchnienia w postaci meczu, ale wspomagane zdjęciami, filmikami i wspomnieniami podjęłyśmy to wyzwanie. Mamy nadzieję, że sprostałyśmy mu.
A oto małe oświadczenie: Ja niżej podpisana Monika chciałabym oświadczyć, że wszystkie nieprzyzwoite treści, które znalazły się w tym rozdziale powstały z winy Mateusza M. Ten oto osobnik prezentuje najbardziej perwersyjną formę rozgrzewki ze wszystkich, jakie widziały moje oczy. Dodatkowo wygląda niesamowicie ponętnie, gdy założy sobie kaptur na głowę i spogląda w obiektyw aparatu przymrużonym spojrzeniem swoich wielkich, czarnych oczu. Te fakty, które zaprezentowałam powyżej, świadczą o tym, że ja Monika jestem tylko ofiarą.
Ola- Jak już tu jestem to dodam od siebie, że niedługo postaram się dodać nowe rozdziały na moich innych opowiadaniach siatkarskich! ;) A jeśli mam gdzieś jeszcze zaległości to piszcie, bo czasami po prostu nie pamiętam o wszystkich nowych rozdziałach u Was ;)
Pozdrawiamy ;*