czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 15.


 Po przyjemnych wydarzeniach ostatniego dnia Monika musiała zmierzyć się z rzeczywistością, a dokładniej - porozmawiać z Pawłem. Musiała także przekazać informację o swojej decyzji rodzicom. Wstała dość wcześnie, by mentalnie przygotować się na tą przeprawę. Na nieco ponurych rozmyślaniach przy kubku kawy  upłynęła jej godzina. Stwierdziła, że pora już wyjść, gdyż dzielił ją kwadrans od konfrontacji z dawnym ukochanym.
Ubrała płaszcz, szalik i czapkę, gdyż jak to w styczniu, było zimno i wynurzyła się z mieszkania. Byli umówieni w pobliskiej kawiarni. Mimo, że droga nie była długa, blondynka zdążyła kilka razy poślizgnąć się na chodniku, a raz wywrócić, lądując na tyłku. Z jej ust sączyły się przekleństwa. Byłaby coraz bardziej zdenerwowana, gdyby nie wibracja, którą poczuła w kieszeni i jak się okazało, miła wiadomość od Mateusza. „Jak się dziś obudziłem i przypomniałem sobie wczorajszy dzień, poczułem się naprawdę szczęśliwy po raz pierwszy od dawna. Dziękuję.”
Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. Ona też czuła to niezwykłe szczęście, jakąś pozytywną energię, którą chyba powinna nazwać magią. Gdyby nie fakt, że musi załatwić dzisiaj te kilka spraw, pewnie fruwałaby kilka metrów nad ziemią.  Dotarła do lokalu, w którym miała spotkać się z Pawłem. Zobaczyła go przy jednym ze stolików. Miał zatroskany i trochę smutny wyraz twarzy. Teraz jeszcze bardziej dziewczyna zdenerwowała się, ale na miękkich nogach jakoś udało jej się dojść do miejsca, gdzie siedział chłopak.
-Cześć! Jestem...- Przywitała się niepewnie. Tym samym wyrwała go z zamyślenia. Obrzucił ją lekko nieprzytomnym spojrzeniem, po czym powiedział:
-Witaj. Siadaj.
Dziewczyna posłuchała go i przysiadła się do stolika. Przez chwile panowało krępujące milczenie, ale przerwał je chłopak:
-No to mów, co cię skłoniło do zmiany decyzji. A raczej, kto.
Monika wzięła głęboki oddech:
-Tak jak mówiłam...Po przemyśleniu całej sytuacji doszłam do wniosku, że uciekałabym... Tak, od miłości. A to tchórzostwo... Sam przyznasz.- Powiedziała Monika, obserwując niepewnie reakcję Pawła. Zauważyła, że starał się zachować obojętną, a nawet lekko ironiczną twarz, ale w oczach dostrzegła ból.
-To ten mężczyzna, który zostawił ci w kieszeni prezent, tak? - Zapytał cicho.
-Tak, ten... - Odparła.
Paweł pokiwał ze zrozumieniem głową, ale po chwili wybuchnął:
-Wiesz jak mi przykro?! Myślałem, że może jeszcze coś dla ciebie znaczę. Bo ty nadal znaczysz dla mnie wiele...- Wyznał, nie bacząc na zaskoczoną minę dziewczyny. - Musiałem ci to powiedzieć. Miałem nadzieję, że może teraz po latach uda nam sie odbudować więź, jaka nas łączyła. Przecież się kochaliśmy!
-Paweł...- Wyszeptała spokojnie jego imię.- Byliśmy dziećmi. Wtedy nasze uczucie wydawało nam się niepowtarzalne, wyjątkowe i wieczne. I tak... po twoim wyjeździe sporo nocy przepłakałam. Ale minęło już kilka lat. A tamte czasy stały się miłym wspomnieniem. Nie ma do nich powrotu. - Zakończyła.
Chłopak z trudem przyjmował słowa Moniki.
-Jesteś pewna? Że nie chcesz jechać? Że nic się nie da zrobić? - Zapytał z ostatkiem nadziei w głosie.
-Tak, jestem pewna. Przepraszam, jeśli pomyślałeś, że coś mogłoby być między nami. Wybaczysz? - Poprosiła go, patrząc mu głęboko w oczy.
-Wybaczę. To moja wina. Ty mi nic nie obiecywałaś. - Uśmiechnął się słabo. - Muszę już się zbierać. Moni, bądź szczęśliwa. Zasługujesz na to. - Dodał na pożegnanie.
-Tobie też życzę wszystkiego dobrego. Porządny z ciebie facet. - Uśmiechnęła się ciepło i objęła go. Chwilkę stali w przyjacielskim uścisku. Paweł oderwał się od Moniki i pomachał jej, następnie wyszedł z kawiarni. Monika cieszyła się, że ma to już za sobą. Jednocześnie było jej smutno, że musiała zranić Pawła, ale takie jest życie, a ona  walczyła o swoje szczęście.

 Chłopcy wyszli z mieszkania i z szerokimi uśmiechami na twarzach oraz w wyśmienitych nastrojach zmierzali w kierunku hali na poranny trening. Zgodnie stwierdzili, że po ostatnich wydarzeniach czują się tak, że bez wahania mogliby przenosić góry. Po przebyciu kilku metrów Piotrek nagle zmarkotniał.
-Co się stało przyjacielu?- Zapytał z troską Mateusz.- Przed chwilą tryskałeś optymizmem, a teraz?
-Bo przypomniało mi się, że czeka mnie starcie z Adrianem. Wiem, że miałem do niego dzwonić i prosić o rozmowę, ale skoro jest trening to tam podejmę odpowiednie kroki. Nie wiem, co wskóram, ale dla Oli jest to piekielnie ważne i nie chcę jej zawieść.
-Dobrze robisz- Odezwał się Mika.- Adrian jest dorosłym facetem i myślę, że powinien się zgodzić. W końcu chcesz, oboje chcecie załagodzić sytuację. Nie tylko dla dobra siebie, ale również drużyny. Przecież nie chcemy żadnych zgrzytów, prawda?
-Tak, ale…Coś czuję, że nawet, jeśli się zgodzi to nadal będzie żywić do nas urazę. Nie wiem, do kogo bardziej…Czy do mnie, czy do Oli. Najgorsze jest to, że on coś do niej czuje…
-Ale ona do niego nie! Zresztą wiesz jak jest, bo powiedziała ci wszystko szczerze. Adrian powinien się z tym pogodzić i nie robić żadnych niepotrzebnych spięć, bo to niczemu nie służy. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A jeśli nie…W drużynie będziesz go tolerował, on ciebie też. A w ogóle to weź się nim nie przejmuj i ciesz się tym, że masz Olę! Kochacie się i to jest najważniejsze.
-Mądrze gadasz Mateusz! Przyznaj się…To przez Monikę zmądrzałeś? Chyba pójdę jej za to podziękować na kolanach! To nie lada wyczyn, naprawdę!
-Ej!- Oburzył się.- Ja tutaj do ciebie z sercem wyciągniętym na dłoni, a ty?
-Oj no już dobrze nie gniewaj się Mateuszku- Powiedział Piotrek lekko przesłodzonym głosem.- Chodź, Piotruś cię przytuli- Otworzył ramiona, a Mateusz głośno się zaśmiał, ale objął przyjaciela.- Wiesz, że i tak cię kocham, nie?
-Wiem, Piotruś. Ja ciebie też! Zawsze i wszędzie!- Kiedy już zapewnili siebie o swoich uczuciach z uśmiechami oderwali się od siebie i wtedy zauważyli, że przechodni rzucają im płytkie i nieprzyjemne spojrzenia.
-Ups!- Skwitował sytuację Nowakowski.
-Wzięli nas za gejów, ale kto by się tam przejmował! A teraz na trening, bo Andrzej nam głowy urwie i co będzie?
-Koniec świata będzie!

 -Cześć wszystkim!- Przywitali się wchodząc do szatni, gdzie przebywała już reszta drużyny.
-Cześć i czołem!- Zaśmiał się Krzysiek.- Wy to jak zwykle spóźnieni- Dodał po chwili.
-Taki nasz urok- Powiedział Mateusz i zaczął się przebierać.  W ślad za nim poszedł Piotrek, który kątem oka dostrzegł siedzącego samotnie Adriana. Dyskretnie, nie wzbudzając żadnych podejrzeń podszedł do rumuńskiego atakującego.
-Hej- Mruknął bez przekonania, a Gontariu obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.
-Czego?
-Słuchaj Adrian…To nie jest czas, ani miejsce, ale musimy się spotkać!
-Niby, po co?
-Żeby porozmawiać…A dobrze wiesz, że mamy, o czym.
-Nie mam zbytnio ochoty na rozmowy. Z tobą. A tym bardziej z Olą- Warknął.
-Słuchaj! Nie unoś się tak…Po prostu to przemyśl, dobrze? Myślę, że dla naszej trójki to będzie najodpowiedniejsze.
-Zastanowię się i dam ci odpowiedź po treningu, ok.?
Zrezygnowany Nowakowski kiwnął głową i zaczął wyciągać strój treningowy. Ściągnął bluzę oraz koszulkę i schował je niedbale do szafki. Już miał wciągać na siebie treningową koszulkę, ale coś mu w tym przeszkodziło. Śmiechy i gwizdy kolegów nie dawały mu spokoju, dlatego odwrócił się lekko zdezorientowany.
-Zaszalałeś bracie!- Krzyknął Grzesiek i poklepał go po ramieniu zanosząc się ze śmiechu.
-Gorąco było, co nie?- Zapytał Krzysiek i wyszczerzył się na swój sposób.
-O, co wam chodzi?
-Nie udawaj już takiej cnotki Piotruś- Swoje trzy grosze dołożył Grozer, a słyszący te słowa Mateusz zaplątał się w spodenki znajdujące się na podłodze i runął na nią dusząc się ze śmiechu.
-Ładne masz ślady na pleckach, wiesz? Co za kocicę masz?- Spytał Łukasz klepiąc Piotrka po plecach.
-Auć!- Syknął z bólu.- Dajcie spokój!- Z niepokojem rozejrzał się po pomieszczeniu szukając Adriana, ale on rzucił mu pełne wściekłości spojrzenie i wyszedł z szatni głośno trzaskając drzwiami.
-A temu, co się stało?
-Nieważne- Odparł Piotrek i podrapał się po głowie.- Nie gapcie się już tak na mnie, nie jestem żadnym eksponatem w muzeum!- Zdenerwował się i założył na siebie koszulkę. Pędem ruszył przed siebie nie zauważając leżącego na podłodze Mateusza. Potknął się o niego i runął jak długi lądując przy drzwiach.
-AUŁ!- Zawył Mika.- Uważaj trochę, dobra?!
-Co za debil od kilku minut leży nie mogąc się podnieść?!
-No dzięki wiesz! Godzinę temu zapewniałeś mnie o swoich uczuciach na ulicy, a teraz, co?!
-MIKA!- Wrzasnął.- Podnieś się z łaski swej!
-Nie wiem jak! To ty leżysz na mnie! Widzę twoje dość przydługie nogi kątem oka! Piotrek zaklął siarczyście pod nosem i podniósł się obrzucając spojrzeniem zwijających się od śmiechu kolegów.
-Tylko sobie pleców nie poobijaj!- Zawył Krzysiek.- Bo będą cię jeszcze bardziej boleć i co zrobisz biedaku? Czegoś innego sobie przynajmniej nie uszkodziłeś? Bo jak tak, to nie zadowolisz swojej kobiety, oj nie!
-On sobie nie uszkodził, ale mnie już tak- Rozpaczliwym głosem odezwał się Mateusz.- Mogłeś patrzeć o, co się potykasz matole!- Jęknął i za pomocą kolegów podniósł się.
-Panowie!- Rozległ się głos trenera.- Co wy tam jeszcze robicie?! Trening zaczął się pięć minut temu! Migiem widzę was na hali, ale już!- Wrzasnął, a chłopcy ruszyli do wyjścia. Na końcu szedł Piotrek z Mateuszem, którzy cały czas sobie docinali i szturchali się po bokach.
-A tym jeszcze mało- Odezwał się Lotman.- Mati przyznaj się, może to twoja robota?!
-LOTMAN!- Mateusz wrzasnął z oburzeniem i rzucił w kolegę butem, jednak Paul uchylił się przed pociskiem, który uderzył wchodzącego do szatni trenera.
-MIKA! 20 DODATKOWYCH OKRĄŻEŃ NA BOISKU! I DOŚĆ TYCH POGADUSZEK, NA SALĘ RAZ!

 Monikę czekała jeszcze przeprawa z rodzicami. To oni pożyczyli jej pieniądze na bilet, który miała już wykupiony, a co za tym idzie tych środków już raczej nie odzyska. Ponadto bała się, że zdenerwuje ich jej brak odpowiedzialności i pochopne decyzje. W tym celu specjalnie wybrała się do swojego rodzinnego domu.
Rodzice byli pewni, że przyjechała, by załatwiać ostatnie sprawy związane z wyjazdem.
-Jak tam zbieranie wszystkich dokumentów przed wyjazdem? Zostało tylko kilka dni. Możemy jakoś ci jeszcze pomóc? - Mama zarzuciła ją milionami pytań od progu.
-No właśnie...- Zaczęła niepewnie dziewczyna. - Musimy na ten temat pogadać.
-Coś się stało? - Zapytała zaniepokojona rodzicielka.
-Hm... W pewnym sensie tak. - Odpowiedziała Monika.
-No wyduś to wreszcie z siebie. - Ponagliła blondynkę mama.
-Ja.. nie jadę do Wiednia. - Oznajmiła.
-Jak to nie jedziesz? Jakieś komplikacje są? Paweł jeszcze niedawno mówił, że wszystko da się załatwić. - Dopytywała się o przyczynę zmiany decyzji.
-Pewnie by się dało, tylko się rozmyśliłam. - Wyrzuciła tę informację szybko.
-Co?! Rozmyśliłaś się?! Tak po prostu?! A co z Pawłem? Tak się starał, by umożliwić ci wyjazd na jak najlepszych warunkach! Co z biletami? Już za nie razem z tatą zapłaciliśmy. - Przypomniała z wyrzutem. - Słyszysz?! Twoja córka się rozmyśliła i nie chce wyjeżdżać.- Zawołała tatę wkurzona rodzicielka. Ten zjawił się po chwili zdezorientowany.
-Jak to się rozmyśliłaś? Dlaczego? - Zapytał spokojnie.
-Bo chcę zostać tutaj. To jest moje miejsce, nie żaden Wiedeń. - Odparła stanowczo.
-Ale to nieodpowiedzialne z twojej strony. Najpierw chcesz jechać, a później stwierdzasz, że jednak nie. Tak nie postępują dorośli ludzie. - Mimo, że jej tata nadal był spokojny, jego słowa sprawiały Monice ból. Rodzice uważali ją za gówniarę, która nie miała w sobie za grosz odpowiedzialności.
-To jest dla ciebie wielka szansa, a ty z niej rezygnujesz. Zawiodłaś nas, nie mówiąc już o Pawle. To taki dobry, porządny chłopak i gdyby nie twoje wymysły, mogłaby być z was ładna para. - Dodała od siebie mama.
Monika nie mogła dłużej tego znieść. Z łzami oczach wybiegła z rodzinnego domu. Nikt nie próbował jej zatrzymać.

 Trening jak to trening był dość wyczerpujący, ale nikt nie narzekał. Nowakowski wziął szybki prysznic, ogarnął się i powiedział Mateuszowi, że idzie załatwić sprawę z Adrianem. Czuł, że zdarzenie, które miało miejsce przez treningiem znacznie pogorszyło sytuację.
-Powodzenia! Trzymam kciuki.- Uśmiechnął się.- Ja i tak mam w planach spotkanie z Moniką także wiesz…
-Wiem, wiem- Zaśmiał się i pożegnawszy się z kolegami wyszedł z hali. Nie wiedział, gdzie jest Gontariu, ale szybko dostrzegł go przy samochodzie.- Adrian, zaczekaj!- Zawołał i podbiegł do niego.- Przemyślałeś to?
Rumun zaśmiał się gorzko i otworzył drzwi samochodu nawet nie patrząc na blondyna. Piotrek zorientował się, że chce odjechać bez słowa, dlatego przytrzymał drzwi.
-Zostaw!- Powiedział podniesionym głosem.- My nie mamy o czym rozmawiać!
-I tak to ma teraz wyglądać?
-A, czy to moja wina?! To wy mnie okłamywaliście!
-Przepraszam cię bardzo, ale ja nie miałem pojęcia, że ty czujesz coś do Oli! Wywnioskowałem to na tym nieszczęsnym sylwestrze!
-Może i nie twoja! Ale może przypomnę ci jej słowa! ADRIAN! To naprawdę nie tak jak myślisz! Nic mnie z nim nie łączy! Dobre sobie!- Warknął.- Nic jej z tobą nie łączy tak? To bardzo dziwne! Bo dzień po sylwestrze nie miała żadnych skrupułów, żeby skoczyć z tobą do łóżka!- Zadrwił.
-Nie mów tak o niej!- Zdenerwował się Piotrek.- To nie jest dziwka!
-Wybacz, ale tak się zachowuje!
-Przecież ona nie dawała ci żadnych oznak, że może wyjść z tego coś więcej! Powiedziała mi o wszystkim. Jak to się zaczęło, o waszym spotkaniu w kawiarni i o tym, że nie może ci nic obiecać, więc nie rozumiem, dlaczego się tak zachowujesz!
-Piotrek…Nie wiesz jaki to był dla mnie cios. Zobaczyłem dziewczynę, na której mi zależy obściskującą się z tobą obok łazienki…Zabolało i to straszliwie. Może i było jej przykro, ale na Boga! Od razu na drugi dzień musieliście iść do łóżka?!
Blondyn spuścił głowę i na spokojnie przeanalizował jego słowa. Może miał rację? Ale jak mieli zapanować nad uczuciem i wyrywającymi się do siebie sercami? To niewykonalne!
-Adrian…
-Wiesz, co? Masz rację. Jeśli to dla was takie ważne, ta rozmowa to zgadzam się na to spotkanie. Jutro po treningu dobrze?
-Dobrze. I Adrian…Dziękuję- Szepnął ledwie słyszalnie i oddalił się od klubowego kolegi. Nie miał zamiaru wracać do swojego mieszkania, dlatego udał się w kierunku bloku dziewczyn. Dojście zajęło mu pięć minut, bo jak wiadomo mieszkały na osiedlu znajdującym się tuż obok hali. Musiał powiedzieć o przebiegu rozmowy Oli.

 Dziewczyna wróciła do Rzeszowa w podłym nastroju. Ostro pokłóciła się z rodzicami i nie sądziła, żeby złość na nią prędko im przeszła. Sama zresztą nie miała ochoty za bardzo się przed nimi kajać. Postąpiła nieco pochopnie, ale uważała, że rezygnacja z wyjazdu to jak najbardziej słuszna decyzja w jej sytuacji. Rodzice muszą to zaakceptować. Mimo tej pewności wcale nie było jej lżej. Nie lubiła drzeć kotów z bliskimi osobami.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Pomyślała, że to pewnie Mateusz, który zapowiedział się, że odwiedzi ją. Istotnie w drzwiach stał jej luby, w ręce trzymając koszyk pełen czekolad marki „Milka“.
-Czy mówiłam ci już, że za czekoladę jestem w stanie się oddać?- Zapytała, uśmiechając się kusząco.
-Nie mówiłaś, ale jakieś przeczucie powiedziało mi, że tak może być. - Roześmiał się. - Zresztą ja mam chyba podobnie... Pamiętasz przecież nasze spotkanie w szatni. Tam czekolada odegrała kluczową rolę.- Na twarzy Mateusza można było dostrzec cień rozmarzenia na wspomnienie tamtych chwil.
-Dobra, wchodź i dawaj mi te czekolady. Miałam dziś kiepski dzień, muszę zajeść smutki. - Oznajmiła Monika.
Chłopak zaczął ściągać swoje odzienie. Oczywiście przy rozwiązywaniu butów zachwiał się i przewrócił, co Monika skwitowała litościwym spojrzeniem.
-Co się stało? Rozmowa z Pawłem poszła nie tak? - Zapytał z troską.
-Nie, to jakoś przetrwałam, ale potem... Pojechałam do rodziców. Są na mnie wściekli, uważają mnie za nieodpowiedzialną gówniarę i wypominają wydane pieniądze na bilety. - Wyrzuciła z siebie zasmucona dziewczyna. Mateusz, widząc jej zmartwioną twarz, natychmiast objął ją mocno i ucałował we włosy.
-Nie smuć się. Jakoś się ułoży. Wybaczą ci to kiedyś. - Starał się ją pocieszać.
-Pewnie tak. Ale wiesz…Chciałabym im oddać pieniądze za ten bilet, żeby nie mogli mieć o to pretensji. Muszę na to jakoś zarobić, a nie wiem jak. - Podzieliła się swoim zmartwieniem.
-Dam ci. W końcu jestem za to odpowiedzialny. - Zaproponował Mateusz, ale Monika miała wątpliwości:
-Wolałabym jednak sama za to zapłacić.
-Skoro jesteś taka honorowa, to może przynamniej zgodzisz sie na pożyczkę? Oddasz, jak będzie miała albo... - Uśmiechnął się lubieżnie, a Monika widząc ten wyraz twarzy, trzepnęła go w ramię.
-Żadnego oddawania w naturze!- Zastrzegła. - Ok, na pożyczkę mogę się zgodzić. Dziękuję, że mi pomagasz. - Wyszeptała, patrząc mu w oczy.
-Nie ma sprawy. To drobnostka, biorąc pod uwagę rzeczy, które chciałbym dla ciebie zrobić.- Powiedział poważnym tonem. Monika na te słowa pocałowała go czule i zmierzwiła jego całkiem bujną czuprynę.
-Jesteś cuuudowny, Mikunio. - Oznajmiła z pełnym przekonaniem.



****

Witamy ;*

Nareszcie udało nam się napisać piętnasty rozdział! Podchodziłyśmy do tej próby chyba milion razy, ale zawsze kończyło się jednym zdaniem: Nic nie napisałam, a Ty? :D 
Na szczęście teraz wszystko się udało ^^ Kłótnie, zgrzyty, nieprzyjemne słowa...Tak w skrócie można opisać piętnastkę :D 
Ale jak ładnie poczekacie to w następnym będzie coś naprawdę fajnego! Obiecujemy! :D Jeśli chodzi o opowiadanie to chyba tyle ^^

Jeszcze raz zapraszam na moje nowe opowiadanie: www.nie-przestawaj-mnie-kochac.blogspot.com ;)) 
I polecam również, jeśli jesteście zainteresowane opowiadaniem o tematyce 'Potterowskiej' www.tajemnice-slytherinu.blogspot.com ;) Nie pożałujecie ^^

Dziś Argentyna! Już się nie możemy doczekać, tak samo jak Wy <3

Pozdrawiamy ;*