poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział 7.


 Monika słysząc głos Mateusza za swoimi plecami, najpierw schowała twarz w dłoniach i odetchnęła kilka razy głęboko, po czym schyliła się, by pozbierać swoje zakupy. Dlaczego to ona zawsze musi wpakowywać się w takie żałosne sytuacje? Mateusz dołączył do niej, w milczeniu pomagając jej zebrać wszystkie produkty. Nieszczęśliwie stuknęli się przy tym głowami tak, że każde z nich ostatecznie wylądowało na tyłku. Popatrzyli się na siebie niepewnym wzrokiem, po czym obydwoje zaczęli się śmiać ze swojej niezdarności. Dziewczyna po chwili opanowała się, przypominając sobie, z kim ma do czynienia i jakie powiązania ją z tym człowiekiem łączyły. Chłopak także uspokoił się i przybrał poważny wyraz twarzy.
-Moniko…-Zwrócił się do niej.- Jak już podźwigniemy się i wyjdziemy z tego sklepu, będę mógł cię odprowadzić do domu? Chciałbym z tobą porozmawiać- W jego głosie dało się wyczuć, że zależy mu na tej rozmowie.
-A jest, o czym?- Zapytała Monika, starając się zamaskować drżenie głosu. Mateusz wciąż działał na nią tak jak kiedyś, gdy była słodko zakochaną dziewczynką. A przecież nie powinien. Rozum swoje, serce swoje.
-Chyba jest- Odparł krótko.- A więc zgodzisz się?
-W porządku- Dziewczyna dała się przekonać. Obydwoje ruszyli ku kasom i po kilku minutach znajdowali się na chłodnym, listopadowym powietrzu. Przez chwilę szli obok siebie w milczeniu, które po jakimś czasie przerwał Mateusz.
-No, bo to wszystko wyszło nie tak. Jeszcze raz chciałbym cię przeprosić. Wybaczysz mi?- Spojrzał na nią tymi swoimi czarnymi ślepiami ze skruchą. Nie wiedziała, czy to dobrze opanowane zagranie, czy autentyczny żal, ale niestety ją łatwo można było kupić takim spojrzeniem. Szczególnie wieczorem, przy świetle gwiazd. Nie miała odporności psychicznej. A może to kwestia jej zbyt miękkiego serca?
-Wybaczyłam ci już- Powiedziała cicho. I to była najszczersza prawda. Nie potrafiła go nienawidzić. Przyłapywała się w myślach na tym, że usprawiedliwia go, że doszukuje się w nim lepszych stron. To było zdecydowanie żałosne.
-Dziękuję- Wyszeptał z wdzięcznością. – Mogę ci zadać jedno pytanie? Monika kiwnęła głową, więc kontynuował.- To będzie strasznie bezczelne z mojej strony, nie zdziwię się, jeśli mnie  zdzielisz po twarzy, ale po prostu…Po prostu jestem strasznie niepewny i rozdarty w tej kwestii…I chciałbym wiedzieć…Czy to coś dla ciebie znaczyło?- Wyrzucił w końcu z siebie Mateusz. Monika zatrzymała się, więc Mateusz też przystanął.
-A jak myślisz?- Zapytała się, nie czekając na jego odpowiedź.- Myślisz, że pierwszy raz dla dziewczyny może nie mieć żadnego znaczenia? Że mogłabym to potraktować jako jedną z wielu przygód?! Że mogłam przejść po tym do porządku dziennego tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało?! Że mogłam zmyć twój dotyk zmojego ciała wodą po jednej kąpieli?!- Monika wyrzucała z siebie kolejne pytania. Jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy, pomiędzy przerwami na oddech, w ciszę wdzierał się jej szloch.- Że mogłam zapomnieć o tej chwili, odłożyć ją na dno szuflady w pamięci?! Że mogłam zapomnieć o…tobie, patrzyć na ciebie jak na każdego innego człowieka, którego mijam gdzieś na ulicy?!Odpowiedź brzmi: Nie!- Zakończyła.
Rozkleiła się kompletnie, rozpadła na kawałki. Poczuła, że Mateusz zamyka ją w swoich ramionach. W tym momencie powinna wyrwać się i uciec, ale nie miała na to siły. Płakała, więc w jego ramię. Tragikomiczna sytuacja. Na ogół płacze się w ramię przyjaciela, a nie człowieka, który po części jest za to odpowiedzialny. Nagle poczuła, że kręci się jej w głowie. Myślała, że to od płaczu i że zaraz przejdzie, ale po chwili zrobiło się jej ciemno przed oczami. Zaczęła się osuwać, poczuła jeszcze mocniejszy uścisk Mateusza i straciła świadomość.

 Siedziała sama w domu, w swoim pokoju i beznamiętnym wzrokiem wpatrywała się na zdjęcie, które widniało teraz na ekranie jej monitora. Mogłaby tak godzinami. Wiedziała, że to bezsensowne, ale z drugiej strony nie mogła się od tego oderwać. Pamięcią wracała do chwili, kiedy spotkała go po raz pierwszy na chodniku i od razu mimowolnie parsknęła śmiechem. Mimo tego, że w pewien sposób była na niego wściekła, z drugiej strony była wściekła na siebie, że tak szybko się zauroczyła. Kiedyś była zakochana, owszem, ale było to jednostronne, głupie i krótkie. Ironia losu… W tym przypadku też jest to jednostronne, a jednak myśli o nim cały czas. Doskonale znała siebie i wiedziała, że tak szybko nie przestanie się tym zadręczać. Taka już była i nie mogła postąpić inaczej, mimo, że bardzo tego chciała. To nie to samo, co kiedyś. Teraz wydoroślała, dojrzała i zrozumiała pewne sprawy. W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi i podskoczyła na krześle. Niechętnie oderwała się od swojego zajęcia i poszła otworzyć.
-Dzień dobry- Przywitał się młody chłopak, który trzymał w ręku ogromny bukiet kwiatów.
-Dzień dobry- Odpowiedziała nieco zaskoczona.- Pan, do kogo?
-Do pani Oli- Oznajmił.- To pani?
-Tak, ale to chyba jakaś pomyłka- Stwierdziła.
-Żadna pomyłka, wyraźnie przekazano mi, żebym dostarczył te kwiaty pani, pod ten adres. Proszę podpisać- Podsunął jej kwitek pod nos, a ona złożyła na nim swój podpis.
-Można wiedzieć, od kogo?
-Niestety nie mogę udzielić takiej informacji, ale w środku jest liścik- Wskazał ręką na karteczkę.- Do widzenia- Pożegnał się i wyszedł, a Ola stała w korytarzu z nieco zdezorientowaną miną trzymając w ręku bukiet kwiatów. Kiedy minął pierwszy szok poszła do kuchni i wstawiła kwiaty do wazonu, po czym sięgnęła po liścik i przeczytała go.
„Odkąd pierwszy raz Cię ujrzałem wiedziałem, że jesteś inna niż wszystkie.  Kiedy na Ciebie spoglądam i widzę jak się uśmiechasz, a Twoje oczy błyszczą wprawia mnie to w pozytywny nastrój na cały dzień. Nie wiem, czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, ale jeśli tak, to wiedz, że mnie właśnie coś takiego spotyka. Odkąd Cię zobaczyłem nie ma dnia, w którym bym o Tobie nie myślał. Nie wyjawię Ci, kim jestem, jeszcze nie czas…Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że uważam Cię za wyjątkową kobietę”.

 Po jakimś czasie Monika ocknęła się na ławce. Mateusz odetchnął z ulgą, ale wciąż wydawał się być zaniepokojony.
-Już wszystko w porządku?- Zapytał się, patrząc na nią zatroskanym spojrzeniem.
-Tak, już dobrze- Odpowiedziała dziewczyna.
-Często ci się to zdarza?- Próbował dowiedzieć się czegoś więcej.
-Nie, w sumie pierwszy raz zemdlałam. Fakt, ostatnio czasem kręci mi się w głowie, ale może po prostu się przemęczyłam- Dziewczyna próbowała uspokoić Mateusza, ale ten nie wydawał się być przekonany.
-Chodź, mieszkam w pobliżu, wezmę samochód i jedziemy do szpitala na badania-Zadecydował.
-To nie ma sensu. Przecież nic takiego się nie stało. Nie siej paniki- Starała się stłamsić nad opiekuńcze zapędy Mateusza, ale na próżno.
-Jedziemy i już! Choćbym miał cię tam zaciągnąć siłą. To chyba nawet nie byłoby trudne- Obrzucił ją spojrzeniem. Monika wiedząc, że i tak nic nie wskóra poddała się.
-Niewiem, jak ta twoja dziewczyna z tobą wytrzymuje- Rzuciła z nutą złośliwości Monika.
-Już nie mam dziewczyny- Mruknął cicho. Widząc lekko zdziwione spojrzenie Moniki ,dodał- Ale o tym możemy, jeśli chcesz, pogadać później. Teraz udajemy się do szpitala- Dziewczyna z niechęcią powlekła się za chłopakiem, który złapał ją za rękę, żeby nie uciekła.

 Przyjaciółka Moniki patrzyła się na liścik z niedowierzaniem. Zastanawiała się kim jest owy chłopak, bo kompletnie nie miała pojęcia. Jednak jej rozważania przerwał dźwięk telefonu, po który szybko sięgnęła.
-Tak?-Zapytała, gdy odebrała.
-Cześć Ola, tu Mateusz- Usłyszała głos siatkarza.- Wiem, że dzwonię z telefonu Moniki, ale spotkałem ją w sklepie, a później ona zasłabła i mimo jej sprzeciwów zaciągnąłemją do szpitala na badania, które właśnie wykonuje- Powiedział na wydechu.- Pomyślałem, że powinnaś to wiedzieć mimo tego, że Monika nie chciała cię martwić- Zakończył.
-Mateusz dziękuję ci z całego serca, że się nią zająłeś i do mnie zadzwoniłeś!-Krzyknęła.- W którym szpitalu jesteście?- Kiedy usłyszała odpowiedź dodała tylko:-Już jadę, czekajcie na mnie!- I rozłączyła i zabierając ze sobą torebkę i klucze wybiegła  z mieszkania.

 Wpadła do szpitala jak burza, a recepcjonistka pokierowała ją na odpowiednie piętro. Kiedy dostrzegła Mateusza i Monikę pędem puściła się w ich stronę.
-Nicci nie jest? Dlaczego zasłabłaś? Jesteś chora?- Ola zadawała setki pytań.
-Jeszcze nie wiem, bo wyniki mają być za jakąś godzinę- Powiedziała Monika obrzucając Mateusza gniewnym spojrzeniem.- Miałeś jej nie informować…
-Właśnie bardzo dobrze zrobił, że mnie poinformował!- Wybuchła Ola.- I jeszcze raz bardzo ci dziękuję!- Podała dłoń chłopakowi, który był trochę zaskoczony takim obrotem sprawy, ale odwzajemnił uścisk.
-To żaden problem, nie darowałabym sobie gdyby coś ci się stało- Zwrócił się do blondynki.
-Wporządku…Wiem, że chciałeś dobrze, dziękuje- Powiedziała i nieśmiało się uśmiechnęła.
-Ja już pójdę, zostawię was same- Odezwał się w pewnym momencie. Tylko dajcie mi znać później co i jak, dobrze?- Zapytał, a one pokiwały głowami.- Dzięki. I cześć…Monika, uważaj na siebie- Dodał na odchodnym i zniknął dziewczynom z pola widzenia.
-Co ci się stało?! -Pisnęła Ola i usiadła na krzesełku. Blondynka poszła za jej śladem i zaczęła opowiadać jej wszystko po kolei ze szczegółami.
-Ola nie dramatyzuj! Nic mi nie będzie- Próbowała uspokoić przyjaciółkę.- Ale teraz ty mów co się stało jak mnie nie było, bo twoja mina mówi mi wszystko.
-A nic takiego- Machnęła ręką, jednak opowiedziała Monice o tym, że dostała kwiatki od tajemniczego wielbiciela. Kiedy skończyła, młodsza tylko gwizdnęła z zachwytem.
-Ja ci mówię, że to od Piotrka!
-Zwariowałaś?Przecież on jest w Japonii.
-No i co z tego? Dla miłości nie ma rzeczy niemożliwych!
-Przestań, bo zaraz cię czymś walnę! Boże, Monika!- Ola zrobiła nagle przerażone oczy.
-Co? Co ci?
-Tak sobie tylko pomyślałam…A jeśli ty jesteś w ciąży?- Szepnęła patrząc na nią ze strachem.
-Teraz to chyba ty zwariowałaś!- Krzyknęła, ale również zrobiła przerażoną minę.- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Ja…- Urwała, bo otworzyły się drzwi gabinetu i wyłonił się lekarz.
-Pani Moniko, zapraszam…



****

Witamy ;*

Za nami już siódmy rozdział, który nam coś bardzo długi wyszedł ;) Mam nadzieję, że opublikuje się dość szybko zważywszy na to, że onet znów szaleje ;D Jak zwykle nie wiem, co mam powiedzieć ^^ Jak myślicie kim jest tajemniczy chłopak, który wysłał kwiaty Oli? ;D I co dolega Monice? ;D
Ja to już wiem i Monika to wie niach ;D W ogóle obie cieszymy się na samą myśl o tym, że prawdopodobnie za dwa tygodnie będziemy obecne na meczu w Rzeszowie ;) To tyle ode mnie ;D

Monika: Niedawno wróciłam na swojego bloga, na którym publikuję wiersze, czasem krótkie opowiadania. Jeśli ktoś chciałby zajrzeć, zapraszam na www.zycie-na-powaznie.blog.onet.pl;) 

Tu jeszcze raz Ola: Jak już zajrzycie to zwróćcie uwagę na kolorystykę! ;D Tło przepiękne! 

Pozdrawiamy ;*