Monika po kilkunastu minutach wyszła z gabinetu. Na zewnątrz czekała na nią zaniepokojona Ola. Nie potrafiła nic wyczytać z twarzy Moniki, więc zapytała:
-To jak? Będę ciocią?
Monika rzuciła jej złe spojrzenie i ironicznie odpowiedziała:
-Niestety muszę cię zmartwić: nie będziesz. Mam tylko anemię. Swoją drogą nieźle nastraszyłaś mnie z tą ciążą!
-No, bo tak jakoś sobie pomyślałam. Objawy się zgadzały- Tłumaczyła się Ola.- Ale żadne „tylko anemia”. Musisz o sobie zadbać! Ta choroba też może być groźna.
-Oj tam, oj tam, to nic takiego. Będę zażywać przez jakiś czas żelazo i powinno być OK.- Stwierdziła wręcz beztrosko dziewczyna.
-Weź mnie nawet nie denerwuj z tym swoim nadmiernym luzem. Już ja się o to postaram, żebyś zaczęła inaczej żyć. Tak swoją drogą trzeba zadzwonić do Mateusza- Przypomniała sobie Ola.
-Po, co?- Zapytała się Monika.
-Przecież prosił o to. Zresztą będzie się martwił- Stwierdziła dziewczyna.
-Ja do niego dzwonić nie będę- Zastrzegła blondynka.
-To ja zadzwonię- Rzekła Ola, uśmiechając się rezolutnie i nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie Moniki, wykręciła numer do chłopaka.
Monika wróciła z uczelni. Na dworze była pochmurna, listopadowa szaruga, więc dziewczyna postanowiła zrobić sobie gorącą czekoladę i schować się pod cieplutkim kocem. Odpoczynek jej się przyda, zwłaszcza, dlatego, że jak dowiedziała się wczoraj, ma anemię. Gdy już usiadła pod kocem z parującym kubkiem w jednej ręce i z książką w drugiej, usłyszała dzwonek do drzwi. Dziewczyna niechętnie zwlekła się z łóżka i poszła do drzwi. Okazało się, że stoi za nimi, nie, kto inny jak Mateusz. Monika przekręciła łucznik i otworzyła mu.
-Co cię do mnie sprowadza?- Zapytała się wprost bez żadnych ceregieli.
-Twoja przyjaciółka przekazała mi, że masz anemię, więc stwierdziłam, że ktoś musi o ciebie zadbać- Powiedział Mateusz, stojąc w progu i nerwowo przebierając nogami.- Przyniosłem trochę zdrowego jedzenia- Wskazał na pokaźnej wielkości torbę, którą trzymał w ręku.
-I tym człowiekiem, który ma o mnie zadbać, musisz być akurat ty? No nic, wchodź- Dziewczyna łaskawie pozwoliła mu na przekroczenie progu mieszkania. Chłopak odłożył na chwilę żywność, ściągnął kurtkę i buty, po czym wszedł do kuchni poprowadzony przez Monikę.
-Przytulnie tu macie- Stwierdził, przyglądając się pomieszczeniu.
-Nie narzekamy- Odpowiedziała zdawkowo dziewczyna, wpatrując się w czubek swoich palców u nóg.- Mogę tu rozłożyć jedzenie?- Wskazał na stół i widząc przyzwalający na to ruch głowy Moniki zaczął opróżniać zawartość torby.- Tu masz owoce, tu warzywa, tu skoki…- Wyliczał, nie zważając na zaszokowaną minę Moniki.- Pomyślałem sobie, że pewnie jak to studentka nie jadasz zbyt często zdrowych obiadów. A to błąd! Jeśli się zgodzisz, ugotuję ci zdrowy, pożywny obiad.
-Ty? Obiad? Chcesz mnie otruć?- Zapytała Monika, powątpiewając w umiejętności kulinarne Mateusza.
-Bardzo śmieszne- Oburzył się.- Może mistrzem świata w gotowaniu nie jestem, ale coś tam upichcić umiem. Postaram się, żeby ci smakowało- Dodał z nieśmiałym uśmiechem.
-Ok., zaryzykuję- Roześmiała się dziewczyna.
-Jak chcesz, to możesz zająć się czymś innym czy chociażby poleżeć. Zawołam cię jak skończę- Zaproponował Mateusz.
-Na to nie licz. Muszę patrzeć ci na ręce, czy aby na pewno jakiegoś cyjanku mi nie wsypujesz- Zaprotestowała. Chłopak spojrzał na nią z nieskrywanym oburzeniem, ale nie dywagował już więcej.
-Jak wolisz. Zresztą jest mi miło, że chcesz dotrzymać mi towarzystwa- Uśmiechnął się ciepło. Dziewczyna usiadła na krześle i przypatrywała się czynnościom Mateusza.
-Może ci w czymś pomóc?- Wyszła z inicjatywą.
-Nie, ty siedź- Chłopak nie wyraził zgody.- Tak w ogóle jak się czujesz?- Rzucił jej badawcze i pełne troski spojrzenie.
-Normalnie- Burknęła Monika.- Anemia to nie jest jakaś straszna choroba.
Mateusz nie wydawał się być przekonany jej tłumaczeniom.
-Ale ty wszystko bagatelizujesz. A naprawdę powinnaś zadbać o swoje zdrowie. I nie myśl, że to moja ostatnia wizyta u ciebie- Ostrzegł.- Będę cię teraz kontrolować.
-Ojej, druga Ola się znalazła- Jęknęła dziewczyna.
-Po prostu…Martwimy się o ciebie- Odparł cicho Mateusz, krzątając się po kuchni.
-A ty niby, dlaczego tak się o mnie martwisz?- Zapytała złośliwie Monika.
-Wiem, wiem, zachowałem się okropnie, ale chyba zapłaciłem za to swoją cenę.
-Mówisz o rozstaniu z dziewczyną?- Zapytała dziewczyna. Może uzna to pytanie za zbyt śmiałe, zbyt wyzywające, ale nie mogła się powstrzymać. Mateusz przez chwilę myślał nad odpowiedzią.
-Hm…W sumie nie o to mi chodzi. Z dziewczyną i tak bym się rozstał, bo okazało się, że ona w tym czasie spotykała się z kimś i tego kogoś wybrała. Ja po prostu nie lubię ranić, a wiem, że ciebie zraniłem i zawiodłem. Podle się z tym czuję.
-Było minęło – Rzuciła Monika i na potwierdzenie swoich słów obdarowała go bladym uśmiechem.- A…Kochałeś ją?- Kolejne zbyt śmiałe pytanie. A przecież chyba wcale nie chciała znać odpowiedzi. Mateusz usiadł na chwilę, przymknął oczy, jakby próbował zebrać w ten sposób swoje myśli.
-Gdybym wiedział, czym jest miłość, może umiałbym ci odpowiedzieć na to pytanie. Ale nie wiem. Mimo wszystko coraz bardziej przychylam się do opcji, że chyba nie. Było nam razem dobrze, nie przeczę, ale na tym się skończyło. A w miłości powinno chodzić o coś więcej, prawda?- Zakończył pytaniem swoją wypowiedź Mateusz.
-Chyba tak. Mam nadzieję, że tak- Odpowiedziała dziewczyna przypatrując się Mateuszowi. Wydawało jej się, że znów odkryła w nim coś pięknego. Jakąś niezwykłą wrażliwość, która zawsze poruszała ją w innych ludziach, a w mężczyznach szczególnie. Szybko odgoniła od siebie te refleksje, besztając się w myślach. By przerwać to chwilowe milczenie, Monika postanowiła wznieść toast szklanką soku pomarańczowego.- No to wypijmy za nasze lekko rozpieprzone życie.
-Wypijmy!- Wydał z siebie okrzyk Mateusz.- I za miłość…Jeśli istnieje- Dorzucił. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, ale oboje spuścili wzrok. Nagle Monika poczuła ostry zapach spalenizny.
-Ojojoj…Chyba coś się pali!- Wystękała, zanosząc się śmiechem.
Jeśli ma się za przyjaciółkę Monikę to jest się na bieżąco z wszystkimi nowinkami siatkarskimi. W ten sposób Ola dowiedziała się, że siatkarze wrócili już do kraju, a co najlepsze zajęli drugie miejsce i awansowali na Igrzyska! Mimo, że dziewczyna nie pasjonowała się tak bardzo tym sportem to czuła się dumnie z tego powodu, że jest Polką. Przed chwilą skończyła rozmawiać przez telefon i z niechęcią oznajmiła:
-Niestety, ale muszę wyjść na chwilę na halę…Właśnie do mnie dzwonili w tej sprawie i muszę coś ustalić przed kolejnym meczem. Poradzisz sobie? A może mam zadzwonić po Mateusza?- Zwróciła się do blondynki.
-A tylko spróbuj! Oczywiście, że sobie poradzę, a co to ja kaleka jestem? Idź, idź i nie wracaj- Monika wytknęła jej język, a starsza spojrzała na nią z oburzeniem.
-Pewnie idę sobie!- Zakomunikowała, po czym parsknęła śmiechem.- Pa!- Pożegnała się i wyszła z domu.
Załatwiła wszystkie potrzebne sprawy i sama się zdziwiła, że zeszło jej aż półtorej godziny! Nie zorientowała się, że na halę zaczęli przybywać zawodnicy. Pewnie przyszli na trening!- Pomyślała i jak najszybciej chciała się stamtąd ulotnić. Niestety dorwał ją Mateusz, który zapytał o zdrowie i stan Moniki. Ola uśmiechnęła się pod nosem, bo cieszyła się, że tak przejął się jej stanem.
-Wszystko w porządku, nie martw się- Powiedziała.- Pamiętaj, że będę ci dawać znać o wszystkim- Oznajmiła.- Ale teraz muszę już iść, cześć!
-Pa- Odpowiedział z uśmiechem.
-Gdzie ci tak spieszno?- Usłyszała za sobą głos Piotrka.
-Do domu- Wycedziła.
-Nie uważasz, że powinniśmy pogadać?
-A mamy, o czym?
-No chyba tak…Dlaczego tak dziwnie zareagowałaś na wieść o tym, że mam dziewczynę? I dlaczego z takim odkryciem powiedziałaś o tym jak wyszłaś z łazienki?
-No bo…- Dziewczyna zmieszała się lekko.- Bo pomyślałam, że ty coś do mnie masz! A miałam prawo tak pomyśleć, bo sam dawałeś mi taki znaki. Te wszystkie słowa, gesty, zaproszenie do domu…I do tego tak się na mnie bezczelnie gapiłeś jak stałam w tym ręczniku!- Powiedziała na wydechu.
-Ach tak…W takim razie wybacz, że dałem ci jakiekolwiek nadzieje…Ale nigdy nic ci obiecywałem. Przepraszam, nie chciałem, żebyś tak to odebrała.
-W porządku, to już nieważne. Piotrek naprawdę się spieszę! Cześć- Rzuciła i czym prędzej się oddaliła, bo nie chciała, żeby widział łzy, które zaczęły napływać jej do oczu. Cholera jasna!
Kiedy wróciła do domu opowiedziała Monice o całym zajściu. Dziewczyna nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć w takiej sytuacji, dlatego nic nie mówiąc mocno przytuliła do siebie przyjaciółkę. Doskonale rozumiała jej stan. Po jakimś czasie Olka zaczynała się uspokajać i wtedy też rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć- Zdeklarowała się starsza i otworzyła. W drzwiach ujrzała znajomego posłańca, który tym razem trzymał w ręku misia.- Mam rozumieć, że to dla mnie?
-Tak- Uśmiechnął się, a ona złożyła podpis na podanej kartce.- Ma pani cichego wielbiciela.
-Wszystko na to wskazuje- Lekko odwzajemniła gest i pożegnała się, zamykając za sobą drzwi. Do misia przyczepiona była karteczka.
„Proszę spotkajmy się. Jutro około 16, obok hali. Proszę bądź, to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Już dłużej nie mogę się przed tym bronić.”
-Kto to?- Zapytała Monika, a Ola bez słowa podała jej miśka. Blondynka zaczęła czytać karteczkę.- I, co idziesz?- Podniosła na nią wzrok i zmarszczyła brwi.
-Pójdę. Co mi szkodzi?- Spytała sama siebie i opadła na kanapę. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
****
Witamy ;*
Witajcie już po raz dziewiąty! Znów rozpisałyśmy się, a Wy musicie to czytać :D (No dobra, nie musicie, ale bardzo chcecie, prawda?) Jesteśmy bardzo podekscytowane naszym kolejnym, wspólnym wyjazdem na mecz z ZAKSĄ 10 kwietnia. Mamy nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i znów będziemy świetnie się bawić.
Monika: Dodam od siebie, że byłam na finałowym meczu Pucharu CEV w środę. Choć przegraliśmy, mecz bardzo mi się podobał. Atmosfera była wręcz niesamowita, chciałabym, żeby było tak zawsze, bo ze mnie dość aktywny kibic, a jak w całym sektorze krzyczę tylko ja i 5- letni chłopiec( tak było na niektórych meczach ligowych), to mi trochę dziwnie :D
Siatkarze z Dynama Moskwy zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie, chętnie przystawali z nami kibicami, pozowali do zdjęć, rozdawali autografy. Może dlatego, że wygrali :D A mi po meczu udało się przeprowadzić małą rozmowę( tylko Ola wie, o co chodzi :D) i wstępnie załatwić coś, o czym myślałam już od jakiegoś czasu. Ostatecznie rozwiązanie tej kwestii ma się odbyć 10 kwietnia. Przekażę Wam, co z tego wyszło. I zrobiłam sobie czwarte zdjęcie z Mateuszem :D
A na koniec swoim piskliwo- jękliwo- zachrypniętym głosem śpiewam Oli "Sto lat!". Dołączcie do mnie! :D
Do napisania, pozdrawiamy ;*