wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 9.


 Uszykowana stała przed lustrem i zastanawiała się, czy dobrze robi. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że jednak tak. Bo niby, co jej szkodzi? Przecież przez całe życie nie będzie rozpamiętywać jednego nieudanego zauroczenia. Co to, to nie!
-Jak wyglądam?- Zapytała Monikę.
-Pięknie…Na pewno olśnisz Piotrka swoją urodą- Uśmiechnęła się.
-Po pierwsze to dziękuję, a po drugie to wcale nie Piotrek!- Krzyknęła.- Przepraszam- Dodała.- Mimo, że staram się o nim nie myśleć to jednak ten temat jest jeszcze dla mnie trochę drażliwy.
-No dobra, przepraszam- Powiedziała ze skruchą.
-Chyba czas na mnie…- Oznajmiła starsza.- Trzymaj kciuki, żebym nie wpakowała się w żadne bagno!
-Znając ciebie to na pewno coś odwalisz, ale powodzenia kochanie!- Blondynka pocałowała starszą w policzek na pożegnanie.- I koniecznie mi napisz, kto to, ale ja i tak myślę, że…Dobra! Nie zaczynałam tego! Leć, leć, bo się spóźnisz- Wypchnęła Olę za drzwi.
-No dzięki wielkie!- Prychnęła z udawanym oburzeniem.- Pa!

 Zestresowana szła w umówione miejsce. Ręce trzęsły się jej niemiłosiernie i zastanawiała się, czy tak po prostu nie nawiać jak zwykły tchórz, ale jak zobaczyła wysoką postać stojącą nieopodal to serce mimowolnie zabiło jej szybciej. Przecież to niemożliwe, żeby to był Piotrek! Czyżby jednak tego chciała? Szybko odgoniła od siebie te myśli i z galopującym sercem zaczęła podchodzić bliżej. Ciekawość wzięła górę. Przymknęła powieki i dalszy dystans przeszła z zamkniętymi oczyma. Aż cud, że się nie wywaliła, albo, co gorzej nie zrobiła nic głupszego.
-Cieszę się, że jednak przyszłaś- Usłyszała angielski głos i bardzo powoli otworzyła oczy.
-Adrian?

 Był to dość chłodny, ale słoneczny, grudniowy dzień. Monika ślęczała właśnie nad artykułem, który próbowała napisać, ale kiepsko jej to szło. Postanowiła, więc zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i dotlenić swój umysł. Spacerowała parkową alejką, podziwiając zimowy krajobraz. Drzewa były udekorowane niewielką warstwą płatków śniegu, co sprawiło, że cały park wyglądał wręcz magicznie. Dziewczyna wpadła w sielankowy wręcz nastrój, na jej twarz wpłynął rozmarzony uśmiech.
-Do mnie się tak pięknie uśmiechasz?- Usłyszała znajomy głos. W tym momencie przekornie skrzywiła się.
-Ech, niby Rzeszów to całkiem spore miasto, a ja cię ciągle spotykam.
-Widocznie to przeznaczenie- Roześmiał się Mateusz. Jego oczy chyba ożywiły się na jej widok, bo błyskały w nich teraz radosne ogniki. Albo po prostu wydawało się jej.
-Taaa…- Mruknęła powątpiewająco dziewczyna, ale szybko zmieniła wyraz twarzy, znów uśmiechając się delikatnie.
-Jak się czujesz?- Zapytał się tym swoim troskliwym tonem głosu chłopak. Monika teatralnie podniosła oczy ku niebu.
-Wrrr…Jesteś okropny z tą swoją nadopiekuńczością. Ale dla twojej wiadomości czuję się tak dobrze, jak już dawno się nie czułam.
-No i tak ma być!- Stwierdził dziarsko Mateusz.- Słuchaj, może dasz się zaprosić do mnie na jakiś mały obiadzik? Tym razem na pewno nie spalę- Zastrzegł Mateusz, widząc jak Monika wybucha śmiechem. – Wtedy po prostu mnie zagadałaś.
-No dobra, mogę podjąć to ryzyko. Tylko, żeby nie było na mnie, przyjdę dopiero wtedy, jak obiad będzie gotowy- Zadecydowała dziewczyna.
-OK., w porządku. To za 2 godziny u mnie. Mam po ciebie przyjść?- Zapytał.
-Nie, jak mi dasz adres, to sama trafię- Odpowiedziała dziewczyna, więc Mateusz wyciągnął karteczkę i zapisał na niej adres swojego mieszkania.
-To lecę gotować. Do zobaczenia!- Pożegnał się. Początkowo Monika myślała, że chce ją pocałować w policzek, ale potem najwidoczniej zrezygnował z tego pomysłu. Jeszcze przez chwilę patrzyła jak idzie szybkim i prężnym krokiem, zadając sobie w myślach pytanie „Co ja właściwie robię?”

 -Spodziewałaś się kogoś innego?- Zapytał z zaniepokojoną miną.
-Nie, nie!- Odparła szybko.- Po prostu jestem zaskoczona, to tyle- Powiedziała.
-Mam nadzieję, że pozytywnie- Zaśmiał się nerwowo.- Teraz mam wrażenie, że trochę się wygłupiłem z tym wszystkim i czuję się dość dziwnie…
-Daj spokój! To było słodkie- Mimowolnie się uśmiechnęła.- Przejdziemy się gdzieś?
-Zapraszam na obiad…- Powiedział powoli.- Będziemy mogli porozmawiać na spokojnie- Oznajmił.
-Jestem, za, bo trochę zgłodniałam- Odezwała się Ola.
-To się cieszę- Przez dalszą drogę do restauracji szli w milczeniu, bo żadne z nich nie wiedziało, co ma powiedzieć. Dla dziewczyny była to niecodzienna sytuacja, bo poszła na tak jakby randkę w ciemno z chłopakiem, którego praktycznie nie znała. Znała go tylko z widzenia, a ich rozmowy zawsze wyglądały mniej więcej tak: „Cześć, cześć”. Nigdy nie zauważyła w jego zachowaniu nic, co mogłoby wskazywać na to, że czuje do niej coś więcej. Natomiast chłopak był zadowolony z siebie, że udało mu się zebrać się w garść i powiedzieć jej o tym, co czuje. Było ciężko, ale udało się!- Jesteśmy na miejscu- Powiedział po chwili.- Zapraszam do środka- Otworzył jej drzwi, a później pokierował do odpowiedniego stolika.
-Zrobiłeś rezerwację?- Zdziwiła się dziewczyna.
-To miała być niespodzianka- Uśmiechnął się i odsunął krzesło, żeby mogła usiąść.
-Dziękuję- Odparła mile zaskoczona.
Złożyli swoje zamówienie i cierpliwie czekali na realizację. Wreszcie się doczekali i mogli zacząć konsumować jedzenie.
-Smakuje ci?
-Jest przepyszne!- Odpowiedziała.- Słuchaj…Może porozmawiamy o tym?
-Wiedziałem, że kiedyś będę musiał zacząć…Ja po prostu…Nie wiem, kiedy, ale chyba zakochałem się w tobie. Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem to poczułem, że jesteś kobietą stworzoną dla mnie mimo, że w ogóle cię nie znałem. Potem tylko utwierdzałem się w tym przekonaniu. Bałem się do ciebie podejść, bo nie wiedziałem jak zareagujesz na to wszystko i postanowiłem pobawić się w wysyłanie ci tych rzeczy, bo nie wiedziałem, jak mam zwrócić na ciebie swoją uwagę…Nawet nie wiesz ile się namęczyłem pisząc tą karteczkę z prośbą o spotkanie, ale udało się- Zakończył. Przez chwilę dziewczyna rozważała to wszystko.- No powiedz coś…
-To bardzo miłe z twojej strony, naprawdę- Powiedziała.- Adrian wierzę, że jesteś wspaniałym facetem…
-Tylko nie to, proszę…- Westchnął.
-Daj mi dokończyć- Uśmiechnęła się.- Na razie nie jestem gotowa na związek, ale nigdy nie mów nigdy- Powiedziała besztając się w myślach.
-Czyli jest nadzieja?
-Nadzieja zawsze jest…Nie chcę ci robić fałszywych nadziei teraz, bo muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć, ale możemy się spotykać, poznać się lepiej i w ogóle…
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to mówisz!- Wyraźnie odetchnął z ulgą.- Dziękuję ci. Naprawdę jesteś wyjątkowa.
-To mi jest miło za to wszystko, co mi dziś powiedziałeś. Imponuje mi coś takiego- Zakończyła.
-Pójdziemy się gdzieś przejść?
-Z miłą chęcią- Odpowiedziała.- Gdzie?
-Nie wiem, gdzieś przed siebie- Oznajmił, wołając kelnera, żeby chwilę później mu zapłacić.- Opowiedz mi coś o sobie- Zachęcił ją, a ona zaczęła swoją opowieść, kiedy wyszli z restauracji. Niedługo później to role się odwróciły i to dziewczyna dowiadywała się nowych rzeczy o Adrianie.  

 Monika zastanawiała się, czy  powinna jakoś specjalnie ubrać się na tę okazję. Po chwili zastanowienia stwierdziła, że jednak zostanie w ciuchach, które ma na sobie. Jeszcze by sobie Bóg wie, co pomyślał, a tego stanowczo nie chciała. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła godząc się na ten obiad. Czuła, że coraz bardziej mimowolnie angażuje się w tą znajomość. A przecież, cholera nie powinna. Czy musi być aż taką masochistką, która koniecznie chce pocierpieć? Czasami nie rozumiała samej siebie. Poprawiła makijaż, zarzuciła na sobie kurtkę i wyszła z mieszkania. Po kilkunastu minutach spokojnego spaceru była już na miejscu. Zadzwoniła do drzwi i po chwili otworzył jej Mateusz ubrany w uroczy, kraciasty fartuszek. Monika z trudem opanowała chęć wybuchnięcia śmiechem, co chyba zauważył chłopak, bo trochę się zawstydził.
-Eee…Wejdź, proszę!- Mateusz pomógł jej zdjąć kurtkę. Dziewczyna rozglądnęła się po mieszkaniu. Pamiętała opowieść Oli o bałaganie, jaki tu panuje, ale tym razem było względnie czysto. Przynajmniej jak na jej standardy. – Będziesz musiała jeszcze chwileczkę poczekać, bo właśnie kończę gotować. Lubisz pierogi ruskie?- Zapytał.
-Uwielbiam!- Wykrzyknęła radośnie dziewczyna, ale po chwili zastanowienia dodała:- To znaczy na pewno będę uwielbiać do tej pory, aż nie spróbuję twoich.
Mateusz spojrzał na nią z oburzeniem i rzucił:
-Jaka złośliwa. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie.
-Pożyjemy, zobaczymy. Słuchaj, możesz mi pokazać, gdzie tu jest łazienka, bo chciałabym skorzystać?- Poprosiła dziewczyna.
-Te drzwi na prosto- Wskazał chłopak, więc Monika podążyła w tamtym kierunku. Gdy już zaspokoiła swoje potrzeby i miała wychodzić, usłyszała głos Piotrka. Zdziwiła się, że jest w domu. Była pewna, że to on przesyłał jej przyjaciółce te prezenty.
-Chyba mi na niej trochę zależy.
-Na, kim?- Dosłyszała pytanie Mateusza.
-No na Oli- Odpowiedział zniecierpliwiony Piotrek.
-Ale, na której Oli?- Mateusz wciąż dociekał.
-No sęk w tym, że na tej nie mojej- Rzekł blondyn. Po jego głosie stwierdziła, że ta kwestia wzbudza w nim niepokój. Zdecydowała się wyjść z łazienki, ale tak, by chłopaki nie domyślili się, że słyszała ich rozmowę.
-Och, cześć Piotrek. Ty tutaj?- Zapytała się.
-A gdzie mam być?- Chłopak wydawał się być zaskoczony jej pytaniem.
-Nie, no, bo…Zresztą nieważne- Zakończyła Monika, nie chcąc powiedzieć za dużo.
-O, co chodzi?- Piotrek wyglądał na coraz bardziej zdezorientowanego.
-O nic. Nieważne. Naprawdę- Stwierdziła stanowczo Monika.
-Pierogi są już gotowe, więc zapraszam cię Moniko do stołu- Powiedział Mateusz podniosłym głosem, czym doprowadził blondynkę do śmiechu. Obiad wyglądał całkiem apetycznie. Pierogi miały całkiem określony kształt, nie wyglądały na rozgotowane, dodatkowo były przyozdobione zasmażką. Monika włożyła sobie kilka na talerz i gdy Mateusz zrobił to samo, zaczęła degustować. Kurczę, nie spodziewała się. To było naprawdę pyszne.
-To na pewno ty robiłeś?- Zapytała Monika.
-A co? Smakują?- Uśmiechnął się cwaniacko.- Tak, ja. Od początku do końca.
-Smakują i to bardzo- Powiedziała zaskoczona dziewczyna.- Chyba cię nie doceniłam.
-A widzisz…Jednak nie jestem całkowitym nieudacznikiem- Rzucił zadowolony z siebie Mateusz.
-No nie. Jak jeszcze umiesz upiec jakieś dobre ciasto, to ci się oświadczę- Wyrzekła Monika.
-Ojej, mam z tym problemy. Ale skoro tak stawiasz sprawę…Nauczę się- Uśmiechnął się lekko Mateusz. W kuchni zapadła na moment cisza. Obydwoje poczuli się nagle tak słodko onieśmieleni. Po chwili do pomieszczenia wparował Piotrek.
-Ooo…Pierogi. Nie zjecie już więcej, prawda?- Nie czekając na odpowiedź, porwał półmisek z obiadem.
-Oddawaj! To moje!- Monika postanowiła walczyć o pożywienie i podbiegła od uciekającego Piotrka. Próbowała mu wyrwać naczynie, ale przy jego wzroście było to trudne. – Jestem biednym, chorym dzieckiem. Umrę przez ciebie!- Wysyczała, szamotają się z chłopakiem.
-A ja jestem reprezentantem Polski i muszę jeść, żeby być dużym i silnym chłopcem, więc to chyba ważniejsze niż twoje życie- Odparł Piotrek. Po chwili zawartość półmiska leżała na podłodze, Piotrek i Monika rzucali sobie nawzajem gniewne spojrzenia, a Mateusz patrzył na nich z politowaniem. 



****

Witamy ;*

Tadam! Nie spodziewałyście się, prawda? Czytając komentarze zauważyłyśmy, że większość z Was z wielkim przekonaniem obstawiała, że to Piotrek jest tajemniczym wielbicielem Oli, a tu taka niespodzianka ;D No, bo kto się spodziewał Adriana? ^^ Ale o taki element zaskoczenia właśnie nam chodziło! ;D 
Znów nam wyszedł bardzo długi rozdział, ale to Wam przecież nie przeszkadza...;D Jakoś nie umiemy się powstrzymać. Mamy nadzieję, że się Wam podoba ;) Mateusz w dalszym ciągu próbuje odkupić swoje winy i idzie mu to nadzwyczaj dobrze ;D Hm...Ten ostatni fragment pisany był przez Monikę i przyznam się, gdy przeczytałam to jak Monika i Piotrek kłócą się o pierogi to parsknęłam śmiechem jak głupia ;D 

A dziś i ja i Monika nie mamy powodów do śmiechu, a nasze humory są delikatnie mówiąc zrąbane. Jak pisałyśmy w tamtym tygodniu dziś miałyśmy być obecne na meczu w Rzeszowie, ale z przyczyn niezależnych od nas się nie udało. A wszystko przez durną godzinę meczu! Nie mam więcej słów, bo nie będę się tutaj wyżalać...Ale my jak to my nie składamy broni! ;D 

Pozdrawiamy ;*