niedziela, 13 października 2013

Rozdział 21.

 Przebudziła się nagle i spojrzała na zegarek. Z jej ust wyrwał się jęk. Miała dziś egzamin, pierwotnie budzik nastawiła na 7:00, by spokojnie się zebrać i przed dziesiątą zjawić się na miejscu. Tymczasem upiorny alarm najwidoczniej odmówił posłuszeństwa, a teraz było kilkanaście minut po dziewiątej. Pech chciał, że Ola akurat nie musiała dziś wstawać wcześniej, więc grzecznie sobie spała i nie było możliwości, by obudziła blondynkę. Dziewczyna w popłochu zerwała się z łóżka i zaczęła ubierać rzeczy, które miała pod ręką. Pędem wpadła do łazienki, by umyć twarz i zęby oraz uczesać sterczące we wszystkie strony włosy. Gdy dokonała tych niezbędnych czynności, chwyciła torebkę i włożyła do niej tusz oraz puder, w razie gdyby w autobusie była w stanie choć trochę się pomalować, bo teraz zdecydowanie nie miała na to czasu. Z notatek zrezygnowała, bo na pewno nie zdąży już nic powtórzyć. Wsunęła balerinki na nogi i wybiegła z mieszkania. Nie zastanawiała się nawet, jak okropnie wygląda i jak mało stosownie ubrała się na ten egzamin. Dżinsy i jasna bluzka, której zdecydowaną zaletą było to, że nie musiała jej prasować to raczej niezbyt odpowiedni strój. Całe szczęście czekał ją pisemny test, więc jeśli na niego zdąży, nikt raczej nie odejmie jej punktów za wrażenia artystyczne. Gdy wyszła na zewnątrz, stwierdziła, że dżinsy były zdecydowanie złym pomysłem na taki upał. Cóż, pomęczy się, trudno. Musiała jeszcze pokonać schody w dół, by zejść na chodnik, ale zrobiła to tak niezdarnie, że zjechała po nich.
-Kurwa! No ja pierdolę. - Wyrwało jej się z ust. Miała ochotę rozpłakać się, ale czas jej na to nie pozwalał
-O! Cześć Monika! - Usłyszała czyjś głos. No tak, jeszcze teraz ktoś znajomy musi widzieć ją, jak siedzi obolała na chodniku.
Po chwili właściciel głosu stał nad nią, uśmiechając się i wyciągając w jej kierunku dłoń. Okazało się, że to siatkarz Młodej Ligi. Czasem zdarzało jej się wpadać na ich mecze. Dawid, bo tak miał na imię, sprawiał wrażenie sympatycznego chłopaka. Dodatkowo nie mogła nie zauważyć, że wizualnie także prezentował się całkiem w porządku. Może nawet bardziej niż w porządku, ale ona w obecnym stanie szaleńczego zakochania raczej nie zwracała szczegolnej uwagi na aparycję innych mężczyzn.
-Nic Ci się nie stało? - Zapytał z troską, gdy obolała z pomocą jego ręki, podnosiła się z ziemi.
-Jestem w jednym kawałku, więc chyba nie. Wybacz, ale muszę już iść, bo zaspałam na egzamin. - Powiedziała przepraszającym tonem.
-To dlatego stwierdziłaś, że będzie szybciej, jak polecisz. -Zażartował.
-Dokładnie! - Potwierdziła. - Ale coś nie wyszło, więc muszę gnać na autobus, modląc się, by jakimś cudem zdążyć.
-Mam lepszy pomysł, a właściwie samochód na parkingu w pobliżu. Podwiozę Cię. - Zaoferował swoją pomoc.
-Nie, nie trzeba. Pewnie sam się spieszysz. - Odmówiła, choć jego propozycja była kusząca.
-No co Ty, nie wygłupiaj się. - Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. - Gdybym miał coś ważnego, na przykład swój egzamin, to bym nie proponował.
-Ok, dziękuję bardzo w takim razie. - Nie było konieczności, by dalej trzymał ją za rękę, więc wyswobodzili się z uścisku. Faktycznie, samochód stał niedaleko i po chwili już w nim zasiedli. Powiedziała mu, gdzie muszą dotrzeć. Szatyn ruszył niemal z piskiem opon, a Monika stwierdziła, że to jest dobry moment, by się umalować. Dawid zerknął na nią i zaczął się śmiać:
-Co by się nie działo, makijaż musi być. - Stwierdził. - Ale bez niego też słodko wyglądałaś. - Skomplementował ją, a blondynka modliła się w duchu, by nie nabrać rumieńców.
-Eeee... dziękuję. Ale nie wiem, czy wszyscy inni też by tak sądzili.
-Jestem pewien, że tak. - Posłał jej kolejny uśmiech. - Ale żeby nie było, nie podrywam Cię. Nie chcę oberwać od Mateusza. - Oznajmił, patrząc się uważnie na drogę.
-Eee tam, nie dowie się. - Puściła do niego oczko. - No dobra, to był żart. - Roześmiała się.
Chłopak przybrał zasmucony wyraz twarzy.
-Och szkoda, już się zastanawiałem, gdzie Cię wywieźć.
-Ej bez takich! -Napomknęła go, kierując w jego stronę oburzone spojrzenie.
-Ja też czasem żartuję. - Wyszczerzył zęby. - No i jesteśmy na miejscu.
-Och, faktycznie. To jeszcze raz dziękuję i lecę. - Pożegnała się.
-Byleby nie tak jak ze schodów. Powodzenia! - Rzucił za biegnącą dziewczyną, która w pośpiechu jeszcze zdążyła mu pomachać i po chwili zniknęła w drzwiach budynku uniwersyteckiego.
"Fajna ta Monika" pomyślał sobie, uśmiechając się na wspomnienie blondynki z rozwichrzonymi włosami.

 Ola nie mogła uwierzyć w to, co dzieje się wokół niej. To wszystko było takie nierealne, nieprawdziwe. Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, że już niedługo Piotrek ożeni się ze swoją byłą. Nawet nie zadzwonił, nie poprosił o spotkanie, nie wyjaśnił, co skłoniło go do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Szatynka była załamana i nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
-Ola! Ola!- Zatrzymała się w pół drogi, gdy usłyszała znajomy głos.
-Adrian? Cześć- Powiedziała.
-Co się stało? Dlaczego jesteś taka smutna?
-Nie udawaj, że nie wiesz...- Jęknęła.- Piotrek bierze ślub z Olką. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam. Może tym, że tak podle cię potraktowałam.- Oznajmiła.
-Daj spokój...- Głos zaczął mu się łamać, gdyż zdał sobie sprawę, że dziewczyna cierpi przez niego.- Dasz się namówić na kawę? Do mnie?
-Jasne, co mi szkodzi...- Odpowiedziała zrezygnowana.

 Gdy dotarli do mieszkania, Adrian od razu powędrował do kuchni. Szatynka rozgościła się w małym, aczkolwiek przyjemnym salonie. Nim się zorientowała Gontariu postawił na stoliku dwa gorące kubki.
Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie. Adrian pluł sobie w brodę za całą intrygę. Owszem chciał być z Olą, ale nie takim kosztem. Zdał sobie sprawę z tego, że ona nigdy go nie pokocha, bo cały czas w sercu będzie miała Piotrka...
-Powiedz mi, czy jestem aż tak wredna, że wszyscy ode mnie uciekają?
-Hej...Daj spokój. I nie myśl tak- Lekko objął ją ramieniem.- Nowakowski musi być debilem skoro tego nie dostrzega...
-Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego jednego dnia mówi mi, że mnie kocha, a drugiego wyskakuje z taką wiadomością...
-Bo jest głupi, zrozum to. Ubzdurał sobie, że to mnie kochasz, że jestem dla ciebie ważniejszy i...- Urwał, gdy zrozumiał, że powiedział o parę słów za dużo.
-A skąd ty wiesz o co nam poszło?- Przyjrzała mu się uważnie.
-Ola, ja...- Zaczął się jąkać.
-Nie, Adrian proszę cię! To nie mogła być twoja sprawka!
-Ja i Ola...
-DOŚĆ! MAM TEGO WSZYSTKIEGO DOSYĆ! JAK MOGŁEŚ? TO ZEMSTA?
-Nie, daj mi to wszystko na spokojnie wytłumaczyć...
-Żegnaj, Adrian- Warknęła i wyszła z mieszkania głośno trzaskając drzwiami.
Co życie jeszcze dla mnie szykuje?”

 Nadszedł dzień ślubu cywilnego Piotrka i Oli. Szatynka od rana była podłamana i nie zamierzała wychodzić z ciepłego łóżka. Nie przejawiała ochoty do rozmów. Wolałaby spędzić ten dzień samotnie i dobić się jeszcze bardziej wszystkimi wspomnieniami. Jednak Monika miała, co do tego inne plany.
-Ola!- Krzyknęła i wparowała do pokoju przyjaciółki bez pukania.
-Czego?- Warknęła, ale napotykając wzrok blondynki, zrobiła przepraszającą minę.- Wybacz- Jęknęła.
-Masz zamiar spędzić cały dzień w łóżku? Daj spokój!
-A, co mam innego do roboty? Ty spotkasz się z Matim, do Adriana się nie odzywam, bo to wredna i parszywa gnida...I do Piotrka też nie pójdę, bo wiesz...Bierze dziś ślub ze swoją byłą- Zaśmiała się ironicznie i przez łzy.
-Pokaż mu, co stracił! Wyjdź z tego cholernego łóżka, ubierz się, umaluj i idź pod ten Urząd! Zobaczymy, co wtedy zrobi...
-Monika...To bez sensu, wiesz o tym.
-Nie dowiesz się, dopóki nie sprawdzisz! Działaj!

 Posłuchała rady przyjaciółki i w tym momencie stała z boku obserwując swojego ukochanego. Blondynka stała obok niego, uśmiechając się promiennie. Olę zdziwił fakt, że w ceremonii nie biorą udziału ich rodzice, tylko sami świadkowie. Powoli zaczynała się wycofywać, bo nie chciała patrzeć na Nowakowskiego, który będzie składał przysięgę małżeńską innej kobiecie. Spojrzała na niego po raz ostatni. W tej samej chwili Piotrek odwrócił się przez ramię i dostrzegł ją. Szatynka stanęła w bezruchu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
-Ola...- Szepnął.
Zdezorientowana przyszła panna młoda podążyła za jego wzrokiem.
-Piotrek, daj spokój- Warknęła.- Pewnie przyszła tutaj, żeby błagać cię o powrót...Jesteś taka żałosna- Tym razem zwróciła się do swojej rywalki.
-Nie mniej żałosna od ciebie, która wykorzystuje przyjaciół do swoich podłych intryg- Powiedziała Ola, mierząc blondynkę nieprzyjemnym spojrzeniem.
-O czym ona mówi?
-Nie mam pojęcia, skarbie...Czy możemy powrócić do składania przysięgi?
-Nie, dopóki nie dowiem się, o co chodzi.
-Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo- Szatynka w skrócie opowiedziała Piotrkowi całą historię, nie powstrzymując łez. Gdy skończyła, czekała na jego reakcję.
-Byłem takim idiotą...- Jęknął.- Dałem się wciągnąć w jakieś słabe i marne intrygi. W jednej chwili mogłem stracić miłość swojego życia tylko dlatego, że dałem się omamić...Żadnego ślubu nie będzie- Oznajmił.
-ALE PIOTREEEEEEEEK! TAK NIE MOŻNA!
Blondyn nie słuchał już żali Oli. W jednej chwili pociągnął swoją szatynkę za rękę i razem opuścili budynek Urzędu Stanu Cywilnego.

 -Piotrek, dlaczego to zrobiłeś?- Spytała szatynka wychodząc spod prysznica.- Jak mogłeś?
-Byłem na ciebie wściekły- Wyjaśnił spuszczając głowę w dół.- Dlatego, że tak ciągle gadałaś o Adrianie. Myślałem, że on jednak coś dla ciebie znaczy...
-Głupoty gadasz...Dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie...
-A ja ciebie...
-Naprawdę myślisz, że mnie kochasz? Czy kochając jedną osobą jesteś w stanie brać ślub cywilny ze swoją byłą? O jakiej miłości mówisz?
-Nie myślałem racjonalnie! Przemawiała mną złość i gniew i nic więcej. Olka nic dla mnie nie znaczy!
-Gdybym się nie pojawiła to wziąłbyś z nią ślub!
-Ale nie wziąłem! Tylko ty się liczysz, naprawdę...- Delikatnie chwycił jej dłonie w swoje.- Uwierz mi...
-Nie wiem, co mam o tym myśleć.
-Nie myśl, dajmy się ponieść...
-Myślisz, że seks to wszystko załatwi? Ot tak? Myślisz, że po tym wszystko wróci do normy?
-Nie wiem, ale możemy się przekonać- Szepnął muskając ustami jej usta. Przez ostatni miesiąc brakowało mu Oli. Brakowało mu jej obecności, śmiechu, oczu, dotyku, pocałunków...W czasie jednej nocy chciał to wszystko naprawić, pragnął zagłuszyć wyrzuty sumienia. Bał się, że może stracić szatynkę, a tego by nie zniósł. Kiedy całował namiętnie jej wargi wiedział, że jest w odpowiednim miejscu z odpowiednią kobietą. Nie miał pojęcia, dlaczego chciał ożenić się ze swoją byłą. Nie myślał wtedy racjonalnie. Po prostu chciał dopiec Oli nie wiedząc, że jego była i Adrian uknuli to wszystko chcąc zniszczyć ich związek.
-Piootrek...- Usłyszał wyraźny i głośny jęk szatynki, kiedy jego dłoń powędrowała pod ręcznik, którym była owinięta. Pieścił jej ciało chcąc doprowadzić dziewczynę do stanu absolutnej ekstazy. Ola całkowicie mu się oddała, pozwoliła mu na wszystko. Tęskniła za jego subtelnymi dłońmi, ponętnymi ustami, za nim całym. Odwrócił ją tak , że obydwoje widzieli swoje odbicie w lustrze. Chłopak całował szyję dziewczyny zaciekle walcząc z supełkiem.- Dalej, bądź taki brutalny...Uwielbiam cię takiego...- Wymruczała. Blondyn jednym, stanowczym ruchem sprawił, że niebieski ręcznik spadł na kafelki. Odwrócił ją ku sobie, aby mieć łatwiejszą drogę do całowania jej całej. Począwszy od ust, a skończywszy na udach. Doskonale czuł, że była na skraju wytrzymania, ale jeszcze jakiś czas chciał się z nią podroczyć. Chciał, żeby zapamiętała tą noc na długo. Nie mogła powstrzymać swoich donośnych jęków i krzyków, kiedy język i dłonie chłopaka przesuwały się raz w górę, raz w dół. Jej ciało szalało. Nie potrafiła się opanować. Z jednej strony pragnęła już, teraz, natychmiast poczuć go w sobie, a z drugiej chciała, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Ręce szatynki powędrowały w dół, aby pozbyć ukochanego spodni. Mocno szarpnęła za klamrę paska, szybko odpięła guzik, błyskawicznie rozsunęła zamek...Uśmiechnęła się cwaniacko widząc jego błogą minę. Przyparł ją do ściany napierając na nią całym ciałem. Całował jej usta bojąc się, że już nigdy tego nie zrobi. Ola gwałtownie zerwała z niego koszulkę. Prujący się materiał nie zrobił na nich najmniejszego wrażenia. Teraz to ona pieściła ciało Piotrka, ustami dotykała jego ust, nosa, brody, szyi, a dłońmi wędrowała w dół. Poczuła podniecenie, kiedy usłyszała jego głośny jęk. Zdecydowanym ruchem pozbawiła go bokserek. Swoje krzyki tłumili w swoich ustach całując się zachłannie. Dziewczyna zarzuciła nogi na jego biodra, a on bez zastanowienia mocnym ruchem znalazł się w niej. Przyjemna fala gorąca zalała ich, już spocone ciała. Bardzo szybko odnaleźli swój rytm. Rytm, do którego tylko oni mieli wstęp. Rytm, który doskonale znały ich serca. Szatynka przyciągnęła go bliżej siebie zanurzając dłonie w blond włosach chłopaka. Dla swojego bezpieczeństwa ciaśniej oplotła go nogami w pasie. Czuła, że za chwilę cała eksploduje. Nowakowski opuścił łazienkę przenosząc się do pokoju, w którym już nie raz oddawali się sobie nawzajem. Obydwoje jak na zawołanie rzucili się na łóżko nie przerywając swoich pieszczot. Piotrek cały czas poruszał się w niej zdecydowanie oraz gwałtownie. Nie chcieli tego kończyć. Chcieli, żeby to zbliżenie trwało jak najdłużej. Szatynka wiedziała, że Piotrek wkłada w to wszystkie siły, dlatego zamienili się miejscami. Teraz to ona była górą, dyktowała tempo, doprowadzała go do szaleństwa swoimi ruchami i namiętnymi pocałunkami. Nie obchodziło ich to, że ściany mają uszy. Głośno jęczeli wyrażając to jak dobrze im jest razem w tej chwili. Dziewczyna opadła na jego tors nie przestając. Dynamiczne ruchy nie ustawały pod względem częstotliwości ani siły. Zaczęli szczytować w tym samym momencie, jednak on nie opuszczał ciała Oli. Wręcz przeciwnie, chciał w nim pozostać jak najdłużej. Sprawił, że to on ponownie znalazł się na górze. Poruszał się w niej cały czas, raz szybciej, raz wolniej. Pragnął tego, aby ją uszczęśliwić. A doskonale wiedział, że w tym momencie jest szczęśliwa. Wyrażała to lekkim uśmiechem i pomrukiwaniem. Szatynka przejechała dłonią po jego karku chcąc w odpowiedni sposób zakończyć tą chwilę.- Dziękuję- Wyszeptała.
-To ja dziękuję tobie i jeszcze raz cię przepraszam...
-Cii...- Przyłożyła palec do jego ust.- Nic nie mów. Dobranoc- Pocałowała go ostatni raz. Przytulił ją najmocniej jak tylko potrafił. W podświadomości czuł, że poważna rozmowa nadejdzie dopiero jutro, kiedy emocje opadną. Jednak nie chciał się tym teraz przejmować. Teraz najważniejsza jest Ola. Jest i zawsze będzie...

 Mateusz zakończył zgrupowanie w Spale, Monika zdała wszystkie egzaminy, więc obydwoje mogli udać się na wypoczynek. Najpierw zamierzali pojechać na kilka dni do rodziców chłopaka, a potem udać się na wycieczkę do Hiszpanii. Było już ustalone, że Mateusz przeniesie się do Gdańska. Oczywiście obydwoje smucili się trochę z powodu rozłąki, ale dziewczyna zdawała sobie sprawę, że tak będzie dla niego najlepiej. Sama chciałaby widzieć go częściej na boisku, więc gorąco popierała pomysł przenosin do Gdańska. Oczywiście, nie będą się już widywać codziennie, ale każdą przeszkodę da się pokonać. Są autobusy, pociągi, a nawet samoloty. Jakoś dadzą sobie radę. Wiedziała przecież, z kim się wiąże. To będzie trochę taka próba dla ich związku, ale wierzyła, że przejdą ją pomyślnie.
Wkrótce pojechali w rodzinne strony Mateusza. Rodzice chłopaka przywitali ich wylewnie. Jego mama przygotowała dla nich pyszny obiad, bo jak stwierdziła, pewnie obydwoje nie dojadają. W domu chłopaka panowała bardzo przyjemna, rodzinna atmosfera, więc dziewczyna niemal od razu poczuła się jak u siebie. Cieszyła się, że rodzice Mateusza, mimo jej "falstartu" najwidoczniej ją polubili.
Po posiłku chłopak zabrał ją na spacer po "swoich miejscach". Włóczyli się leśnymi ścieżkami, przytulając się do siebie.
-I jak Ci się tu podoba?- Zapytał chłopak.
-Jest cudownie.- Odpowiedziała z pełną szczerością Monika.- Zresztą sam wiesz, że lubię górzyste tereny.- Uśmiechnęła się. - Mogłabym tu kiedyś zamieszkać.
-W lesie?- Zapytał ze śmiertelną powagą. Dopiero, gdy dziewczyna trzepnęła go w głowę, roześmiał się.
-Niekoniecznie, głuptasie. Myślałam o bardziej cywilizowanym miejscu.
-Ale w sumie w lesie byłoby tak hm... dziko.- Rozmarzył się, nie bacząc na oburzone spojrzenie Moniki.- Kiedyś tutaj zamieszkamy, obiecuję. Nawet mogę pokazać Ci miejsce, które sobie upatrzyłem. Może Tobie również się spodoba.
Chwycił ją za rękę i pobiegli z górki. Po chwili dotarli do uroczej polany przy żwirowej drodze.
-To tu.- Oznajmił z miną dumnego, młodego odkrywcy.
-Rzeczywiście, ślicznie jest. Jak najbardziej akceptuję to miejsce. - Posłała mu ciepłe spojrzenie. Chłopak stanął z tyłu i objął ją w pasie.
-Zobaczysz, tutaj będzie stał nasz dom.- Wyszeptał.- Po ogrodzie będą biegały nasze dzieci, podobne do mamusi oczywiście.
-Nie, do tatusia.- Zanegowała jego wizję.- Nie chcę, żeby miały do mnie pretensje o swój wygląd.- Odwróciła się twarzą do niego, puszczając mu oczko, po czym, by nie dać mu możliwości zaprotestowania, wbiła się w jego wargi swoimi ustami.
Gdy skończyli się całować, dziewczyna wyznała:
-Wiesz, troszkę mi smutno, jak sobie pomyślę, że będzie nas dzielić ponad 600 kilometrów. Ale przetrwamy, prawda? Proszę powiedz, że nam się uda. - Powiedziała błagającym tonem głosu.
-Oczywiście, że tak. - Uśmiechnął się. - Odległość to tylko cyfra. A to, co najważniejsze, jest w nas. Jeśli tego nie zabraknie, to nic nam nie przeszkodzi. - Ucałował ją czule w czoło na potwierdzenie swoich słów.
-Tobie wierzę jak mało komu. - Roześmiała się. - No to prowadź dalej. - Złapała go za rękę, a on zgodnie z jej prośbą wyznaczał trasę ich wędrówki.

 Ostatni wieczór w domu rodzinnym chłopaka Monika spędzała samotnie. Mateusz miał spotkanie "po latach" z przyjaciółmi. Większość z nich poznała na ognisku i odniosła wrażenie, że niestety nie zaakceptowali jej w pełni. Oczywiście starali się być mili, ale czuła, że zachowują dystans. Zresztą była dziewczyna szatyna też zjawiła się na tym ognisku. Podobno zerwała z chłopakiem. Blondynka przeczuwała podskórnie, że o to chodziło znajomym Mateusza. Może chcieli, żeby ta dwójka znów była razem... A niechęć wynikała z tego, że ona im w tym przeszkadzała. To były tylko domysły, w które nie chciała się bawić. Musiała jednak przyznać, że poczuła się nieswojo, gdy jedna z dziewczyn powiedziała, że "urządzają wspominkowy wieczór dla swoich ludzi", patrząc wymownie na obcy element, czyli na nią.
Mateusz mimo wszystko przekonywał ją, żeby z nim poszła, ale ona uważała, że nie powinna mieszać się w to grono, skoro oni sami tego nie chcą. Szatyn stwierdził więc, że on też nie pójdzie, ale wypchnęła go siłą. Nie może ograniczać jego kontaktów z bliskimi mu osobami. Nie zakochała się w nich od pierwszego wejrzenia ani oni w niej, ale trudno... nie wszystko może układać się idealnie.
Było jej trochę przykro. Miała nadzieję, że jakoś wkupi się w ich łaski. Nie udało się. Ale przecież to nie z nimi się związała. Każdy związek ma jakieś rysy. Kto powiedział, że wszystko musi być idealnie gładkie?



****

Witamy ;*

I ponownie przepraszamy za tak długą przerwę! W ramach rekompensaty macie mega długi rozdział ;) Mamy nadzieję, że tak odkupimy swoje winy :D
Choć to, że rozdział pojawił się dopiero teraz jest moją winą (Ola), ponieważ całkowicie nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Monika swoją część napisała już dużo wcześniej, dlatego ja bardzo Was przepraszam ;) 

Wiadoma scena została napisana w lutym :D

I jak myślicie...To koniec, czy początek problemów? ^^

Pozdrawiamy ;*